Jeszcze niedawno studiował na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dziś przekracza największe dla człowieka granice, zdobywając najwyższe szczyty świata. Swoje poświęcenie, niezwykłą odwagę i determinację dedykuje potrzebującym dzieciom z Fundacji Happy Kids. Poznajcie szczegóły wyprawy Michała Leksińskiego!
Od zawsze fascynował go klimat górski, trudne wyprawy i zdobywanie szczytów, jednak wyzwanie, jakie przed sobą postawił, podjęliby tylko najwięksi śmiałkowie. Michał Leksiński postanowił zdobyć Koronę Ziemi, czyli zespół najwyższych szczytów wszystkich siedmiu kontynentów.
– Pomysł na zdobycie Korony Ziemi narodził się chwilę po zdobyciu Mont Blanc. Kiedyś z przyjaciółmi wpadliśmy na pomysł, by zdobyć ten szczyt – powiedział Michał Leksiński. – To jednak nie jest taka prosta góra, jak się wydaje. Udało się dopiero za trzecim razem. Pomiędzy wyprawami doznałem poważnej kontuzji kolana w trakcie treningu wspinaczki. Zauważyłem jednak, że góry wywołały u mnie tak wielką determinację, że byłem w stanie nie tylko dojść do pierwotnej sprawności, ale kolejny raz przygotować się sportowo i zdobyć w końcu Mont Blanc. Wywarło to na mnie duży wpływ i wtedy pomyślałem, że chciałbym podążać tą drogą, drogą Korony Ziemi.
Decydując się na taki wyczyn, Leksiński nie chciał skierować uwagi wyłącznie na siebie. Absolwent UMK każdy zdobyty szczyt chciałby zadedykować fundacji Happy Kids, której to flaga powieje na dachach wszystkich kontynentów. Tym sposobem chce skierować uwagę na bezdomne dzieci z fundacji i dać do zrozumienia, jak ważną ideą jest budowa kolejnych rodzinnych domów dziecka.
– Stwierdziłem, że byłoby to trochę bez sensu, gdyby cały wysiłek i poświęcenia związane z projektem, jakim jest Korona Ziemi, przyniosły coś tylko mi – dodaje Leksiński. – Stąd narodził się pomysł 7 Happy Summits. Jest to projekt charytatywny, polegający na tym, że Koronę i wszystkie jej szczyty dedykuję dzieciakom z Fundacji Happy Kids, która zawiaduje dwunastoma rodzinnymi domami dziecka. Chciałbym pokazać im moją pasję i wspinanie na skałach. Na pewno będę chciał zabrać dzieciaki również w Tatry.
W czasie, gdy wielu z nas przygotowywało się do Świąt Bożego Narodzenia, on szykował się do pierwszej wyprawy. Na początek za cel obrał sobie szczyt Kilimandżaro. Zanim wyruszył, musiał dobrać odpowiedni sprzęt i ubrania oraz przygotować się fizycznie i mentalnie. Wreszcie, 28 grudnia Michał Leksiński wyruszył w długą górską drogę, na końcu której znajduje się niewielki skrawek ziemi pośrodku wulkanicznego krateru z napisem „congratulations”. Zgodnie z planami najwyższy szczyt Afryki udało mu się zdobyć w pierwszy dzień nowego roku.
– Do Parku Narodowego Kilimandżaro można wchodzić jednie pod opieką lokalnych agencji przewodnickich – dodaje nasz rozmówca. – Podczas ekspedycji wspinałem się wraz z ósemką nowo poznanych na górze osób. Kilimandżaro jest szczytem, który nie posiada trudności technicznych, a jedynie trudności kondycyjno-aklimatyzacyjne. To jest niemal 6 tysięcy metrów, czyli na wierzchołku jest jedynie 47% tlenu. Każdym oddechem dostarcza się do organizmu dwa razy mniej tlenu niż zwykle.
Pierwszy szczyt Korony Ziemi został pomyślnie zdobyty, a w nowy rok na dachu Afryki powiała flaga Happy Kids!
– W roku 2017 przypada dokładnie piętnastolecie działania Fundacji – powiedział Leksiński. – Wpadłem więc na pomysł, by te pierwsze promienie nowego roku przywitać na dachu Afryki – Kilimandżaro z flagą Happy Kids. Dokładnie o 9:15 czasu lokalnego, a 7:15 czasu polskiego, 1 stycznia po ponad ośmiogodzinnym ataku szczytowym flaga powiała na szczycie Kilimandżaro, na wysokości 5.895 m.
Droga do zdobycia Korony Ziemi jednak dopiero się zaczyna. Michał Leksiński poświęci temu sporo czasu, wysiłku i długich przygotowań. Ważny jest sprzęt, kondycja, ale także nastawienie psychiczne. Po Kilimandżaro, już w maju zamierza zdobyć Denali w Ameryce Północnej. Niewykluczone, że wybierze się także na Elbrus, który przez wielu badaczy uznawany jest za najwyższy szczyt Europy. Według Międzynarodowej Unii Geograficznej jest nim jednak Mont Blanc, który zresztą Leksiński już zdobył. Sporne jest także uznanie dachu Australii. Według Dicka Bassa jest to Góra Kościuszki, zaś zdaniem Richarda Messnera powinno się uznać Puncak Jaya w Oceanii. Leksiński wybierze się na jeden z tych szczytów. Do Korony Ziemi zaliczają się także Masyw Vinsona (Antarktyda), Aconcagua (Ameryka Południowa) i ten najcięższy – Everest (Azja), na którym największe niebezpieczeństwo i obawy wywołuje strefa śmierci…
– Najtrudniej będzie ze szczytem szczytów, czyli Everestem – kończy nasz rozmówca. – To zdecydowanie największe wyzwanie. Trzeba mieć świetne przygotowanie kondycyjne, dobrze dobrany sprzęt i gigantyczne pokłady determinacji. Na żadnym szczycie Korony Ziemi nie przekracza się tego, co na Evereście, czyli strefy śmierci – strefy powyżej 8 tysięcy metrów. To miejsce, w którym organizm zaczyna działać niemal kontrproduktywnie. Zaczyna się wyniszczać. Trzeba się przygotować na to kondycyjnie, ale też mentalnie. Człowiek pokonuje tam wielokrotnie swoje słabości i narażony jest na nieustający wysiłek. Ekspedycja na Everest trwa łącznie dwa miesiące. Zastanawiam się jeszcze, z kim, jak, no i kiedy. Marzy mi się, by było to za półtora roku, czyli w maju 2018 roku.
Poczynania Michała Leksińskiego w tej niezwykłej wędrówce możemy śledzić na stronie www.7happysummits.pl