[FELIETON] „Teraz ku*wa my”, czyli facecja nieśmieszna wcale

0
2798

Dawno temu za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, za… (tutaj każdy pisze, za czym to jeszcze) było sobie miasto nazywane w świecie całym Piernikowem. Nazwę swoją zawdzięcza smakołykom, których sekret jest w tym mieście strzeżony od dawien dawna, i mieszkańcom, którzy nierzadko sami piernikami się stają, a przynajmniej się do nich równie często upodabniają. Na korzennych tych ciastkach wyrosły całe pokolenia pierniczan. Bez dwóch zdań wyrósł na nich pewien jegomość, który zawsze chciał być politykiem i marzenie swe spełnił. Gdy jednak tego było mu mało, zajął się na poważnie sportem, który w Piernikowie był traktowany niemal jak religia…

Trzeba wam wiedzieć, że pierniczanie przepadali wręcz za żużlem. Co drugą niedzielę z wypiekami na ustach szli na stadion, by dopingować swoich ulubieńców. Trwało to przez dziesiątki lat i w tym czasie przez Piernikowo przewinęła się cała masa znakomitych jeźdźców, co skutkowało wieloma wspaniałymi sukcesami. Tak było również podczas pierwszych lat panowania naszego Polityka w lokalnym klubie. Żużlowcy potrafili zdobywać medale, a raz wywalczyli nawet wicemistrzostwo kraju. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Także forma zawodników, którzy nawet we wspaniałym roku 2016 potrafili spierniczyć parę spraw i gołym okiem widać było, że kolejny sezon może nie być taki udany. Nasz zaradny Polityk znalazł jednak wyjście z tej sytuacji – zaczął perorować, że wszystko pod kontrolą, i że nadchodzący sezon będzie równie dobry jak poprzedni, co oczywiście pierniczan uspokajało i dawało im nadzieję, że znowu ich klub trafi na sam krajowy szczyt.

Nadzieja okazała się jednak płonną matką głupich. W klubie startowali zawodnicy niepewni i to było widać już bardzo szybko. Żużlowcy od samego początku jechali słabo i nie trzeba było długo czekać, aż zajęli ostatnie miejsce w tabeli. To powodowało, że szanowny Polityk, który miał ogromną słabość do wypisywania w Internecie różnych śmiesznych lub mniej śmiesznych rzeczy, nie tłumaczył się kibicom klubu z Piernikowa, ale dalej zapewniał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, i że „wkrótce z tego wyjdziemy i im pokażemy”. Niestety, mijały kolejne tygodnie, które z czasem przeradzały się w miesiące, a efektów nie było widać. Przed Piernikowem zaczęła rozpościerać się wizja spadku. Aż w końcu zdarzył się cud! W dalekim mieście Rybogrodzie jeden z żużlowców został złapany na zażywaniu niedozwolonych substancji. Więcej szczęścia chyba pierniczanie mieć nie mogli, a sam Polityk miał go chyba jeszcze więcej. Miał przecież powód, by wypisywać w Internecie kolejne srogie i jedynie prawdziwe posty, a w dodatku jego klub mógł na nieszczęściu Rybogrodu skorzystać. Tak się w samej rzeczy stało.

Długie tygodnie trwała sprawa niesfornego zawodnika, który postanowił jechać na podwójnym gazie. W końcu Rybogrodowi została wlepiona taka kara, po której to pierniczanie mogli marzyć o pozostaniu w żużlowej elicie. W sportowej walce wystartowali i sportowo tę walkę wygrali. Nie wszyscy jednak związani z klubem byli optymistami takimi jak Polityk, który jeszcze przed rozegraniem pierwszych zawodów barażowych ogłosił utrzymanie swojego zespołu.

Znalazł się jeden sceptyczny antagonista, który postanowił zagrać nieuczciwie i przekupić jednego z zawodników drużyny przeciwnej, by ten pojechał słabo. Miało to służyć temu, by drużyna sponsorowana przez nasz czarny charakter skorzystała na tym i pozostała w elicie elit, co oczywiście uratowałoby kochane pieniążki tegoż sponsora. Żużlowiec ów jednak się nie zgodził i poszedł bezczelnie zadenuncjować do swojego klubu. I rozpoczęła się batalia, która trwa do dzisiaj. Sprawą zajęły się stosowne organy i… jeszcze nic nie wiadomo. Poza jednym. Że happy endu w tej historii może nie być, a przekonują o tym po dziś dzień pewni uczeni w prawie, którzy mówią, że klub z Piernikowa niekoniecznie musi pozostać bez konsekwencji. Okazało się bowiem, że łapówkarz w księdze określanej jako przepisy sportu żużlowego, figuruje ze swoją funkcją jako „osoba powiązana”. Do dziś nie wiadomo, jak dalsza część tej bajki potoczy się dla Piernikowa. Do dziś również wielu pierniaczan zadaje sobie pytanie: „jak Polityk mógł w ogóle dopuścić do takiej sytuacji? Przecież miał wszystko pod kontrolą. Co dalej? Nawet jeśli nie wiedział o poczynaniach skorumpowanego sponsora, to czy to go usprawiedliwia?”

Wielu mieszkańców już zawczasu się oburzyło i chciało głowy Polityka. Wnerwiało ich niemiłosiernie jego zadufanie i zapewnianie, że wszystko jest w porządku. Nawet, gdy pewne się stało, że Piernikowo pozostanie w elicie, to wielu miało tę świadomość, że zawdzięczają to przede wszystkim nie sobie, ale Rybogrodowi, który został zdegradowany za nich.

Polityk nie dał rady. Jak każda bajka, tak i ta musi mieć swój morał. W polityce – chociaż wciąż wszyscy są przekonywani, że tak nie jest – obowiązuje jedna, podstawowa zasada, na której opierają się wszystkie partie – „teraz ku*wa my!” Polityk nie dał rady. Dawał przez jakiś czas, ale teraz już tak nie jest. Teraz minął bardzo ciężki sezon, w którym on właśnie nie dał rady. I nic nie daje fakt utrzymania w elicie. Wszyscy wiedzą, że to dzięki wspomnianemu w bajce Rybogrodowi i jego niesfornemu żużlowcowi się w niej znajdujemy. Taka jest bolesna prawda. Polityk nie dał rady. Bo polityki z jej przewodnim hasłem nie można mieszać do sportu, a przynajmniej nie można tego hasła w niej realizować. Co zatem dalej z Politykiem? Słowo daję, siedem światów z tym naszym żużelkiem i jego otoczką. Ot, taka facecja – nieśmieszna wcale.


Niniejszy felieton jest efektem przemyśleń autora, jako konsekwencji wszystkich wydarzeń minionego sezonu żużlowego. Tekst nie ma na celu obrażania kogokolwiek.