[NASZ CYKL] Co ma piernik do papryczki? #15: Ciężki tydzień Ojca Dyrektora

0
2024

Jesienna szarość na dobre dała się we znaki chyba także lokalnym politykom, działaczom, społecznikom i w ogóle mieszkańcom. W mieście panuje wszechogarniająca nuda. Pocieszam się tym, że zaraz koniec roku, a co za tym idzie – nudy już nie będzie. Wówczas rozpoczną się podsumowania, rozliczenia i wyrokowania, co przyniesie rok 2018. Na razie jednak na to za wcześnie. W zasadzie dzisiejszego felietonu mogłoby równie dobrze nie być, bo nic się ciekawego nie działo, a ludzie o Padre Direttore lubią czytać tylko wtedy, kiedy piszą źle. A ja źle pisać nie będę, za co pewnie część moich czytelników mnie znienawidzi a może nawet przyjdzie mi pisać dla samego pisania. Trudno. W każdym razie dzisiejszy odcinek podsumuje tydzień, ale w kontekście wydarzeń, które miały miejsce wokół o. Tadeusza Rydzyka i jego dzieł wszelakich. Śmiesznie może nie będzie, ale zawsze śmiesznie być nie może

Frustracji wrzask Hartmana, którego opuścili nawet Żydzi

Jakoś tak jest w Toruniu, że Ojciec Dyrektor jest tutaj postrzegany jako persona non grata. Dla mnie to nic innego jak efekt zakrojonej na szeroką skalę kampanii medialnej przedstawiającej ojca Rydzyka w złym świetle. Wobec haseł, które dzisiaj padają w jego stronę, trzeba przyznać, że w ciągu niespełna trzydziestu lat swojej działalności medialnej zdobył rząd dusz na całym świecie, co nie udało się mediom z nurtu mainstreamowego. Co więcej, przekaz płynący z Radia Maryja czy Telewizji Trwam znacznie różni się od tego, który afirmują media lewicowe idące z nurtem, którego bieg wyznacza Bruksela. Mimo tej różnicy ojcu Tadeuszowi udało się zbudować grono odbiorców na całym świecie. Fakt faktem, że niekoniecznie ono się powiększa, bo nie da się ukryć, że Radio Maryja utrzymuje pozyskanych, a nie pozyskuje nowych. To w przyszłości może skutkować kryzysem rozgłośni, ale wcale nie musi. To zależy od tego, jakie kroki zostaną przedsięwzięte przez Ojca Założyciela i jego współpracowników. Trochę odbiegłem od tematu, ale tak naprawdę niezupełnie. W ciągu 26 lat swojej działalności ojcu Tadeuszowi Rydzykowi udało się zbudować naprawdę wiele i określenie Imperium Ojca Rydzyka w zasadzie nie jest przesadzone, chociaż dzisiaj – niesłusznie – używa się go w znaczeniu pejoratywnym. Na jednym wydechu można wymienić m.in.: Radio Maryja, TV Trwam, Nasz Dziennik Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, Fundację Lux Veritatis, Fundację Nasza Przyszłość, Sanktuarium NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II i wiele innych dzieł. Na gruncie tego wszystkiego zaczęły rosnąć inne – pomniejsze, ale niemniej znaczące – dzieła takie jak konferencje naukowe w WSKSiM. Nierzadko zrzeszają one w jednej sali znaczące autorytety naukowe, a tematy na nich poruszane są ważne m.in. dla Polski oraz stosunków polsko – żydowskich. Taki kongres został zorganizowany w zeszłotygodniową niedzielę w Kaplicy Pamięci, która ma służyć upamiętnieniu  Polaków ratujących Żydów w czasie okupacji. Na obradach zjawili się najwyżsi urzędnicy państwowi z Beatą Szydło na czele oraz wielu przedstawicieli narodu żydowskiego.

To bardzo się nie spodobało prof. Janowi Hartmanowi, który w dość prostacki sposób dał wyraz swojemu niezadowoleniu. Krótko mówiąc: zwyzywał Ojca Dyrektora od najgorszych antysemitów i tak dalej. Cóż, kto ma choć trochę zdrowego rozsądku ten wie, że ma to tyle z prawdą wspólnego jak to, że El Presidente przegra przyszłoroczne wybory. W zasadzie to nie dziwi mnie zachowanie Hartmana. Tego gościa już mało kto w Polsce odbiera poważnie. Wielokrotnie dawał do zrozumienia, że bliżej mu do frustrata niż do poważnego naukowca, co zresztą tylko potwierdziło jego zeszłotygodniowe wycie z nienawiści. Dziwię się Polakom, którzy tak ochoczo zarzuty wobec ojca Rydzyka podtrzymali. W zasadzie nie wiadomo dlaczego. Bądź co bądź kongres „Pamięć i Nadzieja” to całkiem słuszna inicjatywa, o której rozpowszechnianie zadbano poprzez wydanie pięknie zdobionych książek o tym samym tytule, a których dwie tony rozdano za darmo podczas konferencji. Nie jest tajemnicą, że jestem studentem WSKSiM (pewnie teraz większość pomyśli, że dlatego bronię za wszelką cenę Ojca Dyrektora. Otóż, jesteście w błędzie. Kto mnie zna, ten wie, że moje zdanie na pewne tematy dość radykalnie się rozmija z, jak ja to nazywam, „radiomaryjnym” przekazem). Pomagałem zatem przy przenoszeniu tychże książek z tira do świątyni. Wówczas o. Tadeusz dał mi książkę i powiedział „Widzi pan, takie piękne wydania, a my je rozdajemy za darmo. Czy to nie grzech?”. No właśnie… czy grzechem jest krzewienie pamięci historycznej? Dla elit europejskich owszem. Pytanie tylko, kiedy do tych elit awansowali prości ludzie krzyczący za Hartmanem bez krzty zastanowienia? Ustalmy taką zasadę: kiedy trzeba, to reagujmy, kiedy należy pochwalić – chwalmy. Zasad ogólnie znana, ale w opisanej sytuacji jakby role się odwróciły. No nie wiem. Może tak jest łatwiej.

26 lat niechcianej rozgłośni

Wrzask podnosił się również na jakąkolwiek wzmiankę o 26 rocznicy powstania Radia Maryja. Choćby na informację o zmianie ruchu z tej okazji. Już to wystarczyło do przelania się czary z żółcią i dołożenia swoich trzech groszy. To bardzo ciekawa rzecz. Polacy za wszelką cenę chcą demokracji i z lewa i z prawa krzyczą o tym na lewo i prawo. Nie ukrywam, szlag mnie bierze, kiedy w internecie widzę – przysłowiowe już – polskie cebulactwo, czyli rzucanie mięsem w przeciwnika, który śmie mieć inne przekonania niż ja. Nie inaczej jest z Radiem Maryja, które w internetach jest niemiłosiernie obrzucane błotem za samo jego istnienie. To tylko świadczy o tym, że wielu Polaków nie dojrzało jeszcze do demokracji, bo pokutuje w nich dalej pedagogika wstydu, która była im wpajana przez pół wieku Polski Ludowej. Nie potrafią pojąć, jak ktoś może myśleć inaczej. Efektem tego jest to, co dziś można zaobserwować w internecie. Rozciągająca się coraz bardziej nić nieporozumienia pomiędzy internautami a w szerszym znaczeniu współobywatelami. I to w jakimkolwiek temacie – nie tylko przy Radiu Maryja czy ojcu Rydzyku.

Jak się zakończyła cała ta internetowa nagonka? Fiaskiem. 26 – lecie toruńskiej rozgłośni się odbyło i cieszyło dużą frekwencją. W żaden sposób nie odniesiono się do czynionych w sieci na kilka dni przed uroczystością zarzutów i wyzwisk. Zwyczajnie nie ma to jakiegokolwiek sensu. Po pierwsze – ludzie mają prawo wypisywać różnego rodzaju brednie. Taki przywilej daje im demokracja (jak to powiedział o niej kiedyś Churchill?). Po drugie – i tak nic by to nie zmieniło. W Polsce trwa walka o rząd dusz, a zatem media mainstreamowe i tak zrobiłyby swoje, by swoich odbiorców przekonać, że walka – choćby w internecie – z prawą stroną ma wielki sens i jest szlachetna niczym krucjata. Toteż krzyczą. Wszyscy. Doktorzy, profesorowie, a jeśli tak, to tym bardziej także prości ludzie, dla których nieraz naukowcy są autorytetami. W związku z tym mamy, co mamy – takie nasze polskie piekiełko. Jak to czasem mawia do studentów Padre Direttore: „Dr. przed nazwiskiem często znaczy – dureń”. A co dopiero profesor?! Jak widać, cała nadzieja w prostym społeczeństwie. I na tym kończę swój dzisiejszy tekst. Już możecie zacząć mnie nienawidzić. Pozdrawiam.


Informujemy, że niniejszy cykl ma jedynie charakter satyryczny i bynajmniej jego celem nie jest obrażanie kogokolwiek. Nasza obserwacja toruńskiej sceny politycznej, sportowej czy kulturalnej skutkuje tym, że dopatrujemy się pewnych sytuacji, które nawet jeśli dotyczą rzeczy ważkich, to można je zamienić w żart. Zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi, w tym naszych Czytelników, ma różne poglądy, dlatego nie chcemy ich w żaden sposób urazić, a jednie ukazać weselsze spojrzenie na pewne kwestie. Tym samym zachęcamy do lektury naszego cyklu.