Po dwóch tygodniach przerwy ponownie witam się z Państwem na łamach naszego portalu. Muszę powiedzieć bez bicia – potrzebowałem odrobiny wytchnienia, a i ja sam jestem przekonany, że Państwo ode mnie też. W każdym razie koniec laby – czas wracać do naszego toruńskiego piekiełka, a ono w minionym tygodniu wyjątkowo buchało śmiesznymi i mniej śmiesznymi sytuacjami. W każdym razie, działo się sporo
Miasto
Ponownie na ulice wyleźli nam kodomici. Naprawdę, nie wiem już przeciwko czemu oni strajkują. Wydaje się, że game is over i to od dłuższego czasu, a w Toruniu cały czas słychać pohukiwania niedobitków spod egidy KOD-u. Ano, niedobitków, bo jakby ich coraz mniej się robiło. Pozwolę sobie tylko przytoczyć taką historyjkę z zeszłego tygodnia. Jak co rano przy kawie sprawdzałem sobie redakcyjną skrzynkę mailową, a tutaj nagle wiadomość od lokalnego Komitetu Obrony Czegokolwiek z zaproszeniem na pikietę. Myślę sobie, to ci dopiero niski poziom osiągnęli nasi krzykacze, że media muszą sprowadzać. A jakie parcie na szkło mają! Niech mają, przynajmniej nudno nie jest.
Stało się. W sobotę po ulicach miasta przeszła parada, która wzbudzała sprzeciw wielu torunian. Wielu również ją popierało. Nie to jest jednak ważne. Ważne jest to, że poszli – geje, lesbijki i inne tego typu ananasy, których nie potrafię nawet nazwać i nie próbuję, bo zaraz ktoś mnie skrytykuje, że pomyliłem metro z bi. Myślicie, że tylko oni wybrali się na przechadzkę? Nic z tych rzeczy. Wraz z nimi wybrali się obrońcy normalności w ramach głównej kontrmanifestacji. Z tego co wiem, było ich jeszcze pięć. Ulicami przeszli się fani Gwiezdnych Wojen poprzebierani za szturmowców, Jedi i inne potworzyska dzierżące miecze świetlne w ręku. A teraz sobie wyobraźcie państwo tych, którzy do Torunia przyjeżdżają pozwiedzać. Na przykład naszych azjatyckich znajomych, których pełno na starówce o każdej porze dnia i nocy. Wychodzi człowiek z domu na spacer, a tutaj z jednej strony idą na niego obwieszeni wibratorami, hmm, chłopcy, strzelający z blasterów szturmowcy i kontrmanifestanci z „Ave Maria” na ustach. Słowo daję, kociokwiku można dostać. Ot, taki nasz lokalny folklor.
Polityka
Jak denuncjują niektóre media, powoli rozpoczyna się wyścig o fotel Prezydenta Miasta Torunia, w którym od wielu lat wygodnie sobie siedzi nasz El Presidente. Przez te wszystkie lata fotel idealnie dopasował się już do jego gabarytów, a póki co w magistracie nie zanosi się na zmianę dekoracji wnętrza prezydenckiego gabinetu. Skądinąd słychać jednak głosy, jakoby naszemu bossowi mógł zagrozić silny i agresywny rywal, a mianowicie Tomasz Lenz z PO. Widać panu posłowi kariera parlamentarzysty się już znudziła i postanowił wrócić na stare-nowe śmieci. Nowe, bo prezydentem jeszcze nigdy nie był. Może to jeszcze przed nami? Prawdę powiedziawszy wyobrażam sobie Tomka Lenza jako głowę Torunia. Byłaby heca za hecą. A to by pan prezydent dla zgrywy popchnął kogoś na ścianę na korytarzu, a to naubliżałby radnymi PiS-u, a to wreszcie kazałby się przewodniczącemu Czyżeniewskiemu ogolić, by nie upodabniał się za bardzo do niego. Niestety, mogę sobie tylko tak gdybać. Wiadomo, że nasz poczciwy El Presidente jest nie do ruszenia. A już na pewno nie przez Lenza.
Niestety, nie mam żadnych informacji, które mogłyby wskazywać, że kampanię wyborczą swoimi krotochwilami urozmaici nam Joanna Scheuring-Wielgus z Kropki Nowoczesnej, ale to nie zmienia faktu, że w Toruniu działa ona ostatnimi czasy dość aktywnie. Po trzykrotnej próbie zerwania haniebnej koalicji z Radzie Miejskiej i zbesztaniu naszego El Presidente, Joanna zdecydowała, że zajmie się teraz wielką polityką… pod hipermarketem. W niedzielę przed tygodniem nasza dzielna posłanka manifestowała swoją niechęć do projektu ustawy, która zakazywałaby handlu w niedzielę. Jak wiadomo, dla tak zapracowanej parlamentarzystki jest to jedyny wolny dzień na zrobienie zakupów. Wobec tego się zapytam, jak wygląda praca pani poseł, kiedy trwają obrady sejmu, a ławy są puste, co się przecież nie zdarza rzadko? A może parlamentarzyści robią wtedy zakupy, by niedziela była dniem wolnym na… pójście pod sklep?
Sport
Niby już po sezonie, niby emocje opadły, niby już wszystko jasne, ale nie sposób o tym żużlu nie pisać. Nawet w sezonie ogórkowym coś się musi dziać. Od tygodnia mamy niesamowitą chryję w toruńskim speedway’u pt. afera korupcyjna. Co prawda, Termos już zdążył odciąć się od wszystkich medialnych doniesień, jakoby Toruń miał proponować Kacprowi Gomólskiemu jakiekolwiek granty w zamian za słabą jazdę, ale jakoś się w to wierzyć nie chce. Bo od kiedy to sponsorzy proponują kontrakty zawodnikom? Dotychczas żyłem w przeświadczeniu, że to działka prezesów i właścicieli, a tutaj w obu przypadkach nazwisko jest takie samo. Ja nie osądzam, mi tutaj coś po prostu niesamowicie śmierdzi. I śmierdzieć będzie jeszcze długo. Czemu ten Toruń od paru lat musi pozostawiać po sobie negatywne wrażenie? A to ucieczka z Zielonki, a to protesty na gaźniki nieznośnego Madsena, a to jakaś korupcja. Jeszcze raz w swoim tekście przytoczę sławetne słowa nie mniej sławetnego Bartka Sienkiewicza, jako komentarz do tego wszystkiego: „Ch**, dupa i kamieni kupa”.
A że z chryją mamy do czynienia, niech świadczy o tym pierwsze aresztowanie w tej tzw. aferze korupcyjnej. Na razie nie wiadomo, kto wpadł w niefartowny sposób, ale sądzę, że milczenie długo nie potrwa. Pytanie, co to oczekiwanie przyniesie Toruniowi? Nie chcę być złym prorokiem, więc już w tym miejscu stulę dziób w tej sprawie.
Parę dni temu ulubiony mój senator jak i w ogóle parlamentarzysta Termos zastanawiał się na swoim profilu fejbukowym, w jakiej kategorii Toruń mógłby zdobyć wyróżnienie podczas poniedziałkowej gali PGE Ekstraligi. Doszedł do wniosku, że byłaby to kategoria emocje i wzruszenia. A niech Termos twierdzi jak chce. Ja twierdzę, że to BZDURA i to wierutna. Na żużel chodzę od lat i słowo daję, że jeszcze nigdy nie widziałem tak wkurzonych toruńskich kibiców, jak po prawie każdym meczu domowym. A co do wzruszeń… widziałem tylko obojętne wzruszenia ramion osób, którym powoli było już wszystko jedno, czy „Anioły” się utrzymają czy też z tymi podciętymi skrzydłami z hukiem spadną w dół. Obojętny zresztą był też Termos, kiedy kibice chcieli wiedzieć, czemu drużyna słabo jedzie, więc może dlatego właśnie wypisuje takie banialuki na swoim profilu. Żeby o kibicach pisać, trzeba z nimi być. Zresztą… fani to chyba nie za bardzo chcieliby z nim przebywać. Wiem, bo z nimi jestem!
A co do ewentualnej kategorii, w której nasi ściganci mogliby zostać wyróżnieni, to proponuję „Cyrk Roku”. Wyjaśnienia chyba zbędne.
Naprawdę ze mnie zgryźliwa bestia. Niby wszystko się dobrze skończyło, a ja dalej swoją retorykę prowadzę. Zupełnie jakbym parafrazował trochę Miłosza. „Nie bądź bezpieczny, dziennikarz pamięta”. I faktycznie tak chyba trochę jest. A tak zupełnie serio, to kto chciałby czytać kogoś, kto zmienia poglądy w zależnośći od sytuacji? Chorągiewką nie byłem i nie będę. Za to zgryźliwą bestią zawsze.
Wrócę jeszcze na moment do Termosa. Ponoć żużlowcy się go boją. Tak wynika z tego, co napisał jakiś czas temu wyklęty w środowisku redaktor Ostafiński. Może to nie taka głupia teza? Miał być Woźniak, poszedł do Gorzowa. Miał być Doyle, teraz nawet i to jest wątpliwe. Ciekawe co jeszcze nas czeka? Oby tylko nie powtórka z tego roku. A wszystko dlatego, że pan senator taki straszny. Przecież wiadomo, że Termos muchy by nie skrzywdził. Spójrzmy tylko na niego? Czy wygląda jak drapieżnik?
Informujemy, że niniejszy cykl ma jedynie charakter satyryczny i bynajmniej jego celem nie jest obrażanie kogokolwiek. Nasza obserwacja toruńskiej sceny politycznej, sportowej czy kulturalnej skutkuje tym, że dopatrujemy się pewnych sytuacji, które nawet jeśli dotyczą rzeczy ważkich, to można je zamienić w żart. Zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi, w tym naszych Czytelników, ma różne poglądy, dlatego nie chcemy ich w żaden sposób urazić, a jednie ukazać weselsze spojrzenie na pewne kwestie. Tym samym zachęcamy do lektury naszego cyklu.