Powrót Smoczych Kul

0
1980

Prawie każda osoba urodzona na przełomie lat 80 i 90 doskonale wie o czym mowa. Ulubieńcy dorosłej już publiczności powracają, a miliony uniesionych niegdyś rąk na całym świecie, ponownie muszą się przygotować na fizyczny wycisk

Mowa oczywiście o kultowym japońskim serialu anime o nazwie Dragon Ball, który po niemal 30 latach od swojej telewizyjnej premiery nadal żyje, doczekał się kontynuacji i zmusił do pochylenia się nad własnym wiekiem. Tym razem nasi animowani protagoniści będą mierzyć się z mocarnymi przeciwnikami w nowoczesnej technice realizacyjnej, umożliwiającej jeszcze lepszej jakości doznania, jednocześnie zachowującej pierwotny klimat. Jeśli mogę mieć zachciankę, to nie miałbym nic przeciwko zubożeniu fabuły o przedłużające się sceny bezużytecznych i jałowych dialogów.

Super

Trochę historii

Seria Dragon Ball pierwotnie zadebiutowała na ekranach telewizorów w 1986 roku w Japonii. Serial autorstwa Toei Animation, inspirowany mangą kreski Akira Toriyama, natychmiastowo zyskał ogólnoświatową sławę, a miliony dziecięcych oraz nastoletnich wyobraźni zostało pochłoniętych przez animowany świat. Na przestrzeni 30 lat powstało kilka części serialu, które były podzielone na kilkaset odcinków. Zapewne niejeden dwudziesto lub trzydziestolatek z uśmiechem na twarzy wspomina czasy, kiedy osiedlowe podwórka nagle pustoszały w okolicach godziny 16:00, a codzienny zgiełk zabaw i hulaszczych zabaw najmłodszych powoli zanikał, aż w końcu milkł totalnie. Wtedy właśnie przed odbiornikami telewizorów w całej Polsce zasiadali dziarsko przyszli adepci sztuk walki i entuzjaści mocarnych bijatyk. Zjawisko to można śmiało określić mianem rytuału, w którym pod żadnym pozorem nie wolno było przeszkadzać. Znajdowało się wtedy bowiem swoją prywatną niszę, spotykało ówczesne autorytety, według wzorca których podążaliśmy. Nie była to jednak bezmyślna rozrywka, która zapychała czas znudzonym dzieciakom. Z każdego zdarzenia, które miało miejsce na ekranie, płynęła lekcja i szeroko pojęty morał. Młodym kładło się wtedy do głowy, że ciężka praca nad sobą oraz mocno zacieśnione więzi z kompanami przygód, potrafią ocalić skórę w niejednej kryzysowej sytuacji.

Powrót do teraźniejszości

Począwszy od pierwotnego projektu Dragon Ball, przez późniejsze Dragon Ball Z, Dragon Ball GT oraz zremasterowaną i skróconą wersję „Zetki” – Dragon Ball Kai, teraz nadszedł czas na zupełne novum, które w niejednych oczach przywróci dawny blask minionych lat.

Mowa o Dragon Ball Super, które w niedzielę 5 lipca zdążyło już zadebiutować w telewizyjnych odbiornikach. Internet jako jedyny taki i zarazem niezmierzony zasób danych, oferuje możliwość obejrzenia kolejnych odcinków, które będą się sukcesywnie pojawiać (z polskimi napisami!). Dostępne informacje potwierdzają, że nowa seria nie będzie miała nic wspólnego z wersją GT, która w moim prywatnym odczuciu była nieudana i nudna. Kolejne przygody będą się zatem rozgrywać kilka miesięcy po konfrontacji z Majin Buu. Nie zdradzając zbyt wiele ujawnię jedynie, że oprócz znanych i lubianych postaci, pokazano już prawdopodobnego złoczyńcę, z którym przyjdzie się nam zmierzyć. Słowo „nam” nie jest tutaj oczywiście użyte przypadkowo, ponieważ doskonale wiem, że wielu widzów – tych nowych i tych powracających – od razu poczuje stary klimat i razem z bohaterami będą próbowali przezwyciężyć czyhające w ciemności zło.

Tylko nie krzyczcie zbyt głośno, bo jedynym źródłem energii, które możecie przywołać, to energiczne walenie sąsiadów w drzwi od Waszego domu.

Kilka screenów z rozpoczętej przygody

 DB Super

db super 6
db super 5

db super 3

DB Super 1

Beerus

db super 7