Taka prawda. Święta już za chwilę. Przygotowań masa. Odkurzanie, zamiatanie, zakupy, gotowanie. Po co? Żeby usiąść do stołu na jeden wieczór i dwa dni. Najeść się, przytyć z trzy kilo i żyć dalej.
Kiedyś powiedziałam mojej koleżance, chyba przed świętami wielkanocnymi, że idę myć okna. Po prostu informacja roku. Zapytała mnie, czy to dla Chrystusa. Śmieszne, ale prawdziwe. Porządki przedświąteczne, dla kogo? Dla sąsiadów, aby zobaczyli, że u nas czysto? Dla rodziny, która przyjdzie najeść się razem z nami? Sama nie wiem. Moim zdaniem – głupota. Wiadomo święta, rodzinna atmosfera, wszyscy razem. Jak dojdzie co do czego, zaczną się rozmowy. Ploteczki, polityka, może nawet kłótnie. Magia świąt? Na pewno!
Tak czy siak, najlepszy jest czas pasterki. Te tłumy młodzieży wędrującej na świętowanie narodzin Jezusa. Oczywiście nie zabraknie napojów alkoholowych. Najedzeni to i procenty lepiej uderzą do głowy. Mimo to tłumy w kościele. Jak to się dzieję? Nie wiadomo. Akurat w moim rodzinnym mieście tak jest. Nie wiem jak u Was.
Potem dwa dni siedzenia i jedzenia. Umrzyj, ale napchaj się. Biedni studenci nareszcie zadowoleni. Ile jedzenia przywiozę ze sobą z domu… – myślą. Dawno niewidziana ciocia powie, że tacy my chudzi i mizerni (akurat mi się to nie przytrafi). Czyli, jak rodzina namawia do jedzenia – trzeba jeść. Dopiero potem będzie płacz. Waga zwariuje. Nie ma co się martwić, zaraz nowy rok – okazja do postanowień. Może tydzień wytrzymam…
Trochę przesadzam? Pewnie tak, ale naszło mnie na takie świąteczne przemyślenia. To pewnie dlatego, że jeszcze nie zjechałam do domu. Jak wrócę, wszystko mi się odmieni. Zacznę dostrzegać jak to dobrze, że są święta. Bo wolne, bo pierogi, bo dawno niewidziani znajomi, bo zapach choinki, bo prezenty i kasy w portfelu przybędzie. Co roku porywa mnie ten świąteczny szał. Last Christmas i All I want for Christmas is you robią swoje. Już od miesiąca lecą w ulubionej stacji. Na Facebooku posty z życzeniami – klasyczne Wesołych Świąt. Wirtualny opłatek? Co tam, symboliczne dzielenie z innymi też może być.
Święta, święta i po świętach. Już za kilka dni będzie po wszystkim. My bogatsi w kilka kilogramów, z prezentami, gotowi na Sylwestra. Jest na co czekać. Imprezy ze znajomymi, domówki, kluby albo świętowanie na miejskim rynku czy przed MCK (w moim mieście tak jest). Nieważne gdzie, ważne z kim. Dobra zabawa najważniejsza.
Zmierzając ku końcowi, złożę Wam życzenia. Dużo jedzenia, dużo prezentów i „wesołej” pasterki. Poza tym pachnącej choinki, żeby za dużo igieł nie leciało (bo trzeba będzie ciągle zamiatać…).
Wesołych Świąt!