Jakiś czas temu napisałem mini-recenzję Idy – autorstwa Pawła Pawlikowskiego (KLIK). Zgodnie również z mini-przewidywaniami, produkcja została nagrodzona przez akademię filmową najwyższym odznaczeniem – Oscarem. Statuetkę uzyskała w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny. Czy zasłużenie?
Nie trzeba przypominać o dwóch rzeczach. O tym, że w historii polskiej kinematografii jeszcze nigdy nie wróciliśmy z tak zacnym odznaczeniem do rodzimych granic, ani o tym, że Polak jest malkontentem. O ile w pierwszej dziedzinie możemy zerwać ze stagnacją, tak druga zawsze będzie dla nas najwygodniejszym sportem, w którym najwyższe nagrody zgarniamy rokrocznie i ściskamy je w niewidzialnych dłoniach. Jednak istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że akurat w tym wypadku narzekanie jest uzasadnione.
Pomijam już tak wytworne elementy krytyki, jak argumentacja w stylu: „Główną rolę grała ateistka„. Opinię o przytoczonym zdaniu pozostawiam Wam. Mnie szkoda czasu i opuszków palców na obszerne rozpisywanie się o płyciźnie. Chodzi tutaj o coś zupełnie innego. Dobrze wiemy, że w Hollywood są rzeczy, które zawsze są w cenie i sprzedają się dobrze. Różnica polega jedynie na ich eksponowaniu w zależności od długości i szerokości geograficznej. W tym przypadku chodzi o szeroko pojęty temat Holokaustu i pokrewnych. W obrazie Pawlikowskiego skupiono się przede wszystkim na eksponowaniu losu bohaterki oraz jej rozterek. Jednak prawdziwym podłożem całego istnienia problemu, jest głęboko zakorzeniona nienawiść Polaków do Żydów, których mordowano, przesiedlano i wydawano. Kontrowersja na talerzu. Pierwszy raz od bardzo dawna pokazano profil złego Polaka (Polaków), który do tej pory uchodził za obrońcę ludności żydowskiej. Tyle jest przecież świetnych historii o bohaterach, którzy ryzykując życie, przechowywali całe rodziny przed żądnym krwi okupantem. Hipokryzja. Przez bardzo duże H.
Oczywiście w oczach krytyków film zebrał bardzo przychylne opinie. Zgarniał nagrodę za nagrodą i w końcu doczekał się tej najważniejszej. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że zorganizowano specjalną projekcję przedpremierową, specjalnie dla słynnej rodziny Rothschildów (Rotszyldów). Nikomu obeznanemu w sytuacji geo-ekonomiczno-politycznej, nie trzeba tłumaczyć tego nazwiska. Jeśli jednak trzeba, to odsyłam do źródeł znacznie mądrzejszych ode mnie. Nie chcę siać spekulacji oraz tworzyć górnolotnych teorii spiskowych. Jednak bardzo interesującym zjawiskiem wydaje się być fakt, że tak świetna (w moim odczuciu) pod względem aktorstwa i realizacji produkcja „Katyń”, nie dostała swojej szansy. Dlaczego? Bo mordowano Polaków i – uwaga – rozwiano wątpliwości, do kogo ten „obowiązek” należał. Wygrała Ida. Dlaczego? Bo mordowano Żydów i zerwano z korzeniami chwalebnej i dobrej dla mniejszości Polski.