Nie wszystko, co stanowi część szlaku historycznego naszego miasta, znane jest turystom. Jest wręcz odwrotnie – jedno z najciekawszych i najbardziej tajemniczych miejsc na mapie Torunia jest zaniedbane i zapuszczone. Czy legendarne, ale nieznane nawet wielu mieszkańcom toruńskie forty wrócą do lat świetności?
Zimne mury, skryte za bujną roślinnością. Dzikie pnącza owijają cegły, jakby chciały je złapać i przewrócić, niszcząc doszczętnie kawał wojennej historii miasta. W środku uliczni pseudo-artyści mażą „sprejem”, lecz ich napisy nie mają żadnego sensu. Gdyby wiedzieli, że kiedyś po tych samych murach pisali jeńcy wojenni, to może przestaliby niszczyć historyczne dziedzictwo?
Przechodząc dalej ukazuje się smutny widok plądrowania, jakiego dokonali „złomiarze”, szukający łatwego zarobku na kradzieży prawie stuletniego kabla. Nic już nie zaskakuje, nawet złowrogo wiszący nad głową wózek dziecięcy, czy zmumifikowane ciała zwierząt, które spadły do jednej z wielu niezabezpieczonych dziur, nie mogąc się wydostać.
Cóż, to niestety nie jest opowieść o wyimaginowanych miejscach rodem z horroru. To smutna toruńska rzeczywistość, która prowadzi nas przez kilkudziesięciokilometrowy szlak fortów. Jest ich w sumie osiemnaście, ale część jest tak zniszczona, że można je traktować, jako nieistniejące.
– Mało kto dba o toruńskie forty – mówi Adam Kowalkowski, pasjonat i przewodnik po Toruniu i toruńskiej twierdzy. – Prywatni właściciele nie chcą dbać o zabytkowe budowle, bo wykupili, lub wydzierżawili je tylko pod grunty. Tylko nieznaczna część fortyfikacji jest zadbana oraz odpowiednio i bezpiecznie służy mieszkańcom.
Czas na działania
„Zarząd Oddziału Miejskiego PTTK im. Mariana Sydowa w Toruniu ustanowił Odznakę >>Miłośnik Twierdzy Toruń<<, której celem jest popularyzacja walorów krajoznawczych miasta, szczególnie obiektów fortyfikacyjnych dawnej twierdzy Toruń oraz zachęcenie szerokiego grona turystów, krajoznawców i miłośników fortyfikacji do przyjazdu i poznania doskonale zachowanego pierścienia fortów usytuowanych wokół Torunia.” Właśnie takie hasła widnieją na broszurach zachęcających turystów do odwiedzania Torunia. Niestety, rzeczywistość nie jest taka kolorowa.
Duży rozgłos miał w mediach niedawny apel grupy historyków i pasjonatów związanych z fortami (publikowany również na chillitorun.pl, dostępny tutaj). Członkowie grupy stworzyli Skansen Fortyfikacji Pancernej przy ul. Poznańskiej, regularnie wycinają rozrastającą się na fortecznych obiektach dziką roślinność, czy też przekopują i udrożniają stare melioracyjne kanały, aby obniżyć poziom wody w obiektach. W liście określili zabytek wojskowy, jako zbiór zdewastowanych i rozkradzionych budowli, wzbudzających raczej strach, niż podziw historyczny. Ich ogromne wzburzenie natężył pomysł toruńskiego magistratu i architekta Czesława Bieleckiego, aby Fort I, znajdujący się przy Winnicy przemianować na … kompleks dyskotek. Bielecki broni się, że to miejsce musi zacząć żyć, aby nie było dewastowane do końca, ale historycy szybko ripostują.
– To miejsce nie powinno być przeznaczone do tego typu rozrywek, to zabytek klasy europejskiej – mówi Anna Zglińska, prezes toruńskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. – Trzeba oczywiście znaleźć nową funkcję dla zabytków, ale dobrym pomysłem jest zagospodarowanie budynku np. na biura. Byłoby to idealne miejsce dla instytucji kulturalnych, czy Rad Okręgów, a takie rozwiązanie nie ingerowałoby w sam zabytek. Dyskoteki sprawiają, że trzeba szukać dróg ewakuacyjnych, dodatkowej przestrzeni, a to zagraża strukturze Fortu.
Konsultacja nad przyszłością Fortu I wznowiła dyskusję o całej strukturze fortyfikacyjnej w mieście. Aktualnie jest to zwykle miejsce melin, raj dla zbieraczy złomu, czy (w najlepszym wypadku) cel wypraw grup harcerskich i odkrywców nieznanych sobie terenów. Chęć rewitalizacji tych terenów to jedno, drugie to zimna kalkulacja i spore utrudnienia. Nie dość, że podobnie jak w przypadku Fortu I trzeba znaleźć dla nich nowe funkcje (nie da się przeznaczyć całej fortyfikacji na muzea), to jeszcze nie wszystkie forty należą do miasta. Co więc zrobić?
Edukacja to podstawa
Mało który torunianin zna, choć w połowie historię i przeznaczenie toruńskich fortów. Niektóre z nich były miejscami zagłady dokonanej przez hitlerowców, którzy w brutalny sposób rozstrzelali prawie tysiąc osób, w innych III Rzesza zorganizowała obozy jenieckie. Część była przeznaczona na twierdze obronne, a na murach Fortu XI widać jeszcze napisy po Brytyjczykach przetrzymywanych w tym miejscu. I choć napis „Scotland for ever” wzbudza ciarki, a historia całej fortyfikacji jest tak obszerna i ciekawa, że nadaje się na osobny tekst (taki z pewnością zostanie opublikowany na naszej stronie), to edukacja mieszkańców w tym temacie, mówiąc kolokwialnie „leży”.
Właśnie uświadamianie mieszkańców w temacie nieznanego im zabytku jest jednym z celów pasjonatów fortecznych.
– Zdajemy sobie sprawę, że nie na wszystkie rewitalizacje będą pieniądze – stwierdza Kowalkowski. – Wiemy też, że nie każdy fort da się odbudować. Chcemy jednak, żeby mieszkańcy poznali historię tych miejsc. Forty to część ważnej historii Torunia, a młodzi ludzie chętnie słuchają i wchłaniają opowieści, o tym tajemniczym miejscu. Myślę, że większa świadomość na ten temat, spowoduje mniejszą ilość dewastacji.
By było bezpieczniej
Zniszczenia fortów to nie tylko zagrożenie dla pamięci osób, które przebywały w tych budynkach kilkadziesiąt lat temu. Jest to również duże ryzyko dla zdrowia i życia dzisiejszych ludzi. W zniszczonych fortach pełno jest niezabezpieczonych dziur, rozpadających się szybów, czy łamiących i zdewastowanych desek. Wszystko to powoduje, że podczas samodzielnego zapuszczania się w tereny fortyfikacji łatwo jest złamać rękę, a nieuważne postawienie nogi może skończyć się tragedią.
Budynki są również idealnym miejscem życia bezdomnych. Są zagrożeniem dla siebie, ale i osób zwiedzających, gdyż często nie szczędzą bluźnierstw i wyzwisk w ich stronę. Fenomenem jest jeden z budynków, gdzie przez długi czas mieszkała cała „rodzina” bezdomnych. Co więcej, w takich warunkach na świat przyszło dziecko. Nielegalni mieszkańcy zorganizowali tam swój własny dom ogradzając się szmatami i stertami śmieci.
– Wystarczyłoby postawić psa i strażnika. Od razu byłoby inaczej – dodaje Kowalkowski. – Póki co złomiarze, bezdomni i wandale mają wolną rękę. Mogą wchodzić, wychodzić, niszczyć i kraść, nie ponosząc większych konsekwencji.
Niestety, zarządzający fortami chyba nie zdają sobie z tego sprawy, bo ochrona niebezpiecznych miejsc jest praktycznie żadna, a jak może skończyć np. nietrzeźwy człowiek, który trafi w nieodpowiednie miejsce na fortach „zaprezentował” Fort XI. W jednej z głębokich dziur można ujrzeć prawdziwe cmentarzysko zmumifikowanych zwierząt. Sarnie czy kunie byłoby równie trudno wyjść z takiego zapadliska, co pijanemu człowiekowi…
Szansa na promyk nadziei?
Miasto pokazało jednak, że potrafi dobrze zadbać o forty. Idealnym przykładem jest Fort IV, który został świetnie zaadoptowany do celów turystycznych, a w jego murach kryje się nawet schronisko młodzieżowe. Zabezpieczony jest również Fort VI, który został udostępniony Bractwu Kurkowemu. Podobnie jest z Fortem św. Jakuba. Został on wpisany do rejestru Zabytków, wykonana została jego inwentaryzacja, a aktualnie trwają poszukiwania nabywcy gwarantującego prawidłowy remont, adaptacje i użytkowanie. Co jednak z pozostałymi fortyfikacjami?
– Prywatnym właścicielom pozostałych fortów wpisanych do rejestru zabytków, Gmina gwarantuje dostęp do dofinansowania prac remontowych, na warunkach określonych w działającej od wielu lat uchwale Rady Miasta Torunia. Możliwość korzystania z dotacji wiąże się z koniecznością posiadania tzw. wkładu własnego – mówi Mirosława Romaniszyn, Miejski Konserwator Zabytków w Toruniu. – Miejski Konserwator Zabytków wie, którzy prywatni właściciele fortów odpowiednio o nie dbają, a którzy niewystarczająco. Z każdym właścicielem pracownicy Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków współpracują zawsze, warunkiem jest wola i możliwości właściciela. Dobrym przykładem jest współpraca służb konserwatorskich z właścicielami Fortu XIV, dla którego przygotowywany jest kompleksowy projekt remontu i adaptacji, rokujący poważne nadzieje na dobrą realizację, która wyeksponuje tradycyjne, historyczne walory jednego ze sztandarowych obiektów twierdzy Toruń.
Miejski Konserwator Zabytków zapewnia, że ma wiedzę o stanie i możliwościach zagospodarowania fortów, ma też świadomość skali problemu ich zabezpieczenia. Dodaje jednak, że „architektura militarna, forteczna jest szczególnie trudnym rodzajem zabytku budowlanego, projektowanego do dziś niepotrzebnych funkcji i niespełniającego większości współczesnych standardów i wymagań użytkowych. Adaptacja budowli fortecznych jest więc także kosztowna. Podobnie utrzymanie, w tym konieczność stałych remontów bieżących ogromnych kubatur i murów oraz dozorowania terenu.”
Miejmy nadzieję, że nagłośniona już sprawa toruńskiej fortyfikacji trafi również do prywatnych właścicieli, którzy zorientują się jak wielkiej wagi zabytki są w ich rękach. W myśl zasady „lepiej późno, niż wcale” mogą wykazać inicjatywę i dołączyć się do walki o ponowną świetność, dla tych niezwykłych miejsc, będących kopalnią wiedzy historycznej. Z naszej strony możemy zaproponować, aby część fortów przeznaczyć na rekonstrukcje wojenne, tzw. „żywe muzea” czy też prezentacje sprzętów militarnych i organizację targów. Nie bądźmy obojętni na to, że Twierdza, która przetrwała I i II Wojnę Światową, jest w dzisiejszych czasach narażona na największa dewastację.
Redakcja chillitorun.pl wróci do sprawy.
Marcin Lewicki, Paulina Chojnicka