Normalne życie po śmierci – czas na reportaż

0
3574

Najpierw śmierć matki, kilka lat później umiera ojciec. Rodzeństwo, które ma już swoje rodziny nie było w stanie pomóc jej na co dzień. Została sama, mieszkając u ciotki, starej panny bez dzieci, która dała jej jedynie dach nad głową, ale nie miłość

– Kiedy otwieram oczy, pierwsze na co patrzę to zdjęcia moich rodziców. Są trzy, postawione na nocnej szafce. Na jednym mój tata w garniturze, zdjęcie jest czarno-białe, musi być strasznie stare. Na drugim jest mama, wygląda jak ja, jesteśmy takie podobne. Na ostatnim zdjęciu widać obojga rodziców, mama w białej sukience, a tata w garniturze, to zdjęcie ślubne. No i tak zaczynam mój dzień, patrząc na zdjęcia – mówi nam Olga.

Na samym początku

Olga urodziła się 21 października 1995 roku. Dzisiaj ma już prawie 21 lat i nauczyła się żyć z problemami, ale nie zawsze wszystko było proste.

– Nie pamiętam dużo z okresu kiedy rodzice byli razem – wyznaje nam Olga.

Rodzice po narodzeniu swojego ostatniego dziecka (była nim Olga) postanowili się rozstać. Jej ojciec odszedł porzucając matkę i dziecko. Wyjechał do innego miasta, dzwonił tylko co jakiś czas, pytał co słychać lub składał życzenia urodzinowe czy świąteczne. Widzieli się kilka razy, jak wpadał do rodzinnego miasta – do swojej matki. Kiedy Olga dorastała, wypytywała o ojca, jednak mama zawsze zmieniała temat. Prawie 6-letnia dziewczynka dawała sobie spokój z dalszymi pytaniami, przecież miała tyle na głowie: lalki, zabawki, inne dzieci.

Żyła z nadzieją, że tata wróci i nie będzie musiał nigdzie jechać. Długo musiała na to czekać, ale tak się stało. W jej 12. urodziny tata zadzwonił z życzeniami i powiedział, że wraca na stałe do rodzinnego miasta. Dziewczyna ucieszyła się, że będzie mogła poznać bliżej swojego ojca. Niestety, życie pisze inne scenariusze. Kiedy ojciec wrócił do miasta, okazało się, że choruje na schizofrenię i nie chce się leczyć. Dziewczyna spotykając się z ojcem widziała ataki jego choroby.

– Poszłam z nim na lody do miasta, kiedy staliśmy w kolejce tata zaczął dziwnie się pocić i oglądać przestraszony. W pewnym momencie odszedł, zostawiając mnie samą, w środku kolejki bez żadnego wytłumaczenia. To była pierwsza z takich sytuacji, potem było już tylko gorzej –mówi dziewczyna.

Najgorsze dopiero miało nadejść

Mieszkały razem z mamą, w małej kawalerce, na jednym z toruńskich osiedli. Były bardzo ze sobą zżyte. Miały tylko siebie. Kiedy Olga miała 12 lat, jej rodzeństwo było już w związkach i mieszkało ze swoimi partnerami. Była tylko ona i jej mama.

Razem z mamą przeżywała swoją pierwszą miłość i rozstanie, swoje pierwsze problemy z koleżankami w szkole. Mówiła jej wszystko, nie miały przed sobą żadnych tajemnic. Jednak potem zaczęło dziać się coś złego.

– Mama przestała się śmiać, wychodzić ze mną na spacery. Bardzo schudła, wypadały jej włosy, nie miała siły, wyglądała jak nie moja mama – przypomina Olga.

Pewnego dnia mama przyszła do 13-letniej dziewczyny i chciała z nią porozmawiać. Powiedziała, że ma raka z przerzutami. Olga, mimo młodego wieku wiedziała, że teraz musi być przy mamie. Miała nadzieję, że ta wyzdrowieje. Siedziała przy jej łóżku szpitalnym, wtedy kiedy miała tylko mogła. Przynosiła mamie dobre oceny w dzienniczku, aby ta mogła być z niej dumna.

Lekarze nie pozwolili dziewczynce spać z mamą, więc wieczorami musiała wracać do domu. Tymczasowo mieszkała u brata i jego narzeczonej. Nie rozmawiała z nim dużo, nie potrafili się ze sobą porozumieć. On nie potrafił rozmawiać z 13 letnią dziewczynką o nadchodzącej śmierci matki.

Rano dostali telefon, mamy już nie było. Zmarła w nocy.

– Pamiętam jak pojechałam ją jeszcze zobaczyć, ale nie chcieli mnie wpuścić. Płakałam, dostałam ataku, nie potrafiłam przestać krzyczeć. Widziałam ją kilka sekund przez szparę zamykających się drzwi, kiedy mój brat wychodził z sali – opowiada Olga.

Potem był pogrzeb

– Z tamtego okresu mało pamiętam. Wszystko działo się tak szybko. Śmierć, płacz, pogrzeb, płacz, psycholog, płacz, pamiętam wszystko jak przez mgłę– opowiada dziewczyna.

Jeden z braci przyjechał na pogrzeb z zagranicy, został kilka dni i postanowił znów wyjechać. Byli w trójkę, ona i jej dwaj bracia, jednak nie potrafili oni rozmawiać z siostrą o tym, co się stało, nie potrafili do niej dotrzeć. Olga wiedziała, że może skończyć w domu dziecka. Ojciec z schizofrenią niedostanie praw rodzicielskich. Bracia ? Bracia nie chcieli.

– Wtedy nie wiedziałam, co ze mną będzie. Wiedziałam, że do ojca nie pójdę bo jest chory. A bracia ? Nie wiem czemu, ale z nimi nie mogłam mieszkać– mówi Olga.

Dziewczyna nie miała bliskiej rodziny, mama nie utrzymywała kontaktu z bliskimi. Ostatecznie Olga trafiła do ciotki. Ciotka była starą panną, bez dzieci, mieszkającą w domu, ze swoją ledwo chodzącą matką. Postanowiła zająć się dziewczyną. Był to dla niej najgorszy okres w jej życiu. Straciła matkę, jedyną osobę, którą tak naprawdę kochała, nie mogła zamieszkać z ojcem ani braćmi, musiała nauczyć się żyć z ciotką, której nawet dobrze nie znała. Została sama. 13-nastoletnia dziewczyna.

– Wiedziałam, że muszę dać radę! Robiłam to dla mamy, ona wszystko widzi – mówi Olga.

Dalej było lepiej, dalej było gorzej

Życie z ciocią było normalne. Niby. Miała dom, czyste ciuchy, pełną lodówkę, ale nie miała miłości.

– Nie wiem, co by było, gdyby ciocia mnie nie wzięła. Pewnie była bym w domu dziecka. Dostałam od niej wszystko. Wszystko prócz miłości. Ona nie umiała mnie kochać. Troszczyła się o mnie jak o własne dziecko, ale nie okazywała miłości. Tego najbardziej mi brakowało– wspomina dziewczyna.

Po ciężkim okresie, w jej życiu wyszło słońce. Poszła do szkoły średniej, poznała przyjaciół, na których mogła liczyć. Wszystko zmierzało ku lepszemu. Olga zaczęła spędzać więcej czasu z braćmi. Rozmawiali, zżyli się, nie byli już dla siebie obcy.

Ojciec zaczął się leczyć, mówił, że robi to dla niej. Olga odwiedzała go bardzo często, dostała jego klucze do mieszkania, jednak nie wprowadziła się. Spędzali ze sobą dużo czasu, w końcu poczuła to, czego jej brakowało – miłość ojca. Jednak życie jej nie oszczędzało. Kiedy skończyła 20 lat musiała się po raz kolejny zmierzyć ze śmiercią. Tym razem ojca.

– Byłam u niego jakoś na początku tygodnia, to był chyba wtorek. Wtedy widziałam go ostatni raz. Pamiętam, że było dziwnie, nie umiem tego określić, czułam strach, nie wiedziałam czemu. Tata tego dnia narzekał na ból głowy, mówił, że już od jakiegoś czasu go boli. Kazałam mu iść koniecznie do lekarza ale nie poszedł… – mówi Olga.

Następnego dnia próbowała się z nim skontaktować. Nie odbierał telefonu. Wiedziała, że pracuje więc dała sobie spokój. Dzwoniła na następny dzień, potem w kolejny, jednak on nie odbierał. Poszła do jego domu. Nikt nie otwierał. Nie wzięła ze sobą kluczy od jego mieszkania, zostawiła je u koleżanki. Myślała, że ojciec gdzieś wyjechał, często tak robił, ale zawsze pisał lub dzwonił. Stwierdziła, że poczeka. Była zła, że nie dał znać gdzie wyjeżdża. Czekała tydzień dzwoniąc i pisząc do niego. Dłużej już nie mogła, czuła że musi być jednak coś nie tak.

W środę, po tygodniu czekania postanowiła jechać do jego mieszkania i wejść do środka.

– Nie wiem czemu wcześniej tego nie zrobiłam, przecież miałam klucze. Mój tata był czasami dziwny, nie chciałam tak wchodzić do niego do domu jak do siebie. Nie umiem tego wytłumaczyć – opowiada dziewczyna.

Pojechała do jego mieszkania wraz z bratem i przyjaciółką. Otworzyli drzwi. Miała złe przeczucia. Nie weszła – czekała przed drzwiami. Ojca znalazł brat. W łazience. Potem była policja, sekcja zwłok. Ojciec miał tętniaka, przewrócił się w łazience i tętniak pękł.

– Był okropny smród. On leżał tam tydzień czasu– mówi Olga.

Kolejny raz dziewczyna musiała zmierzyć się ze śmiercią bliskiej osoby. Znowu pogrzeb, widok ojca w kostnicy. Miało być w jej życiu już tylko lepiej, ale życie napisało inny scenariusz. Musiała się zmierzyć ze stratą drugiego z rodziców. To było pół roku temu. Dzisiaj Olga normalnie żyje, wychodzi do ludzi, spotyka się z chłopakami, jeździ na wakacje, uczy się, pracuje. Prowadzi normalne życie, mimo wszystkiego, co ją spotkało.

– Jest ciężko. Ból jest okropny. Czasami zastanawiam się po co żyć? Każdy z braci ma już swoją rodzinę, czasami gadamy na skypie, spotykamy się od czasu do czasu, ale czegoś brakuje. Nigdy nie rozmawiamy o tym co się stało – ani o mamie, ani o tacie. Jest taka pustka. Nie mam mamy, nie mam taty. Odeszli. A ja muszę żyć normalnie.