W windzie jednego z Domów Studenckich UMK zginął pies. Sprawą zajmuje się prokuratura, która ustala okoliczności zdarzenia. Kto tak naprawdę zawinił i jak zwierze się tam znalazło pomimo zakazu? Po miesiącu wracamy do sprawy. Dotarliśmy do studentki, która rzuca nowe światło na całe zdarzenie.
W nocy z 7 na 8 lutego, w jednym z akademików niewielki pies rasy Chihuahua poniósł śmierć w tragicznych okolicznościach. Jedna z wersji mówi o tym, że pies został włożony do windy. Jednak smycz, która została na zewnątrz sprawiła, że zwierze się udusiło w momencie ruszenia dźwigu. Natomiast druga wersja mówi, że zwierze zostało wrzucone do szybu. Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa, a dowodem są nagrania z monitoringu. Wokół wydarzenia panuje póki co zmowa milczenia. Toczy się postępowanie dlatego Prokuratura nie może udzielić żadnych dodatkowych informacji. Natomiast pracownicy Domu Studenckiego nr 11 nie chcą rozmawiać. Odsyłają do kolejnych kierowników, jednak żaden z nich nie ma kompetencji, by informować o sytuacji. Co ciekawe osoba, która pełniła dyżur tego feralnego wieczoru od razu po zdarzeniu poszła na zwolnienie.
Fundacja „Emir” chce sekcji zwłok
O całym zdarzeniu Fundację dla Ratowania Zwierząt Bezdomnych Emir poinformowała osoba, która pragnie pozostać anonimowa. Mimo, że wydarzenie miało miejsce w nocy z 7 na 8 lutego, policja pojawiła się w akademiku dopiero trzy dni później. Przedstawiciele Fundacji zarzucają kierownictwu Domu Studenckiego bezczynność, która trwała kilka dni. Organizacja twierdzi, że wśród sprawców byli studenci bawiący się w sobotnią noc przy alkoholowych trunkach. Oczywiście, członkowie Fundacji nie byli świadkami zdarzenia, bo jak dodają, na pewno nie dopuściliby do takiej sytuacji.
– Od razu kiedy dowiedzieliśmy się o całym zdarzeniu, zawiadomiliśmy Prokuraturę Rejonową Toruń Centrum-Zachód. W tej sprawie występujemy jako oskarżyciel posiłkowy. Plusem jest to, że monitoring z akademika został zabezpieczony, tak samo jak dokumenty, na których widnieją podpisy osób biorących udział w zdarzeniu. Zatem wszystkie wątpliwości i sprzeczności zostaną wyjaśnione
w dochodzeniu – tłumaczy Krystyna Sroczyńska z Fundacji Emir.
Fundacja Emir walczy z bestialskim zachowaniem wobec zwierząt. Jak podają, ich stanowisko w sądzie reprezentuje adwokat Mateusz Łątkowski. Członkowie Fundacji są pewni, że pies rasy Chihuahua nie został potraktowany w należyty sposób. Twierdzą, iż sprawcy znęcali się nad zwierzęciem, ponieważ przed wrzuceniem do windy szarpali go.
– Naszym celem jest teraz odnalezienie zwłok psa, które zakopano zaraz po wyjęciu z windy. Chcielibyśmy wykonać sekcję zwłok na koszt Fundacji i zebrać jak najwięcej dowodów na to, że osoby, które w przyszłości mają stanowić elitę naszego państwa, są winne dokonania czynu i należy im się kara za złe traktowanie bezbronnego psa – dodaje Sroczyńska.
„To nie powinno mieć miejsca”
Udało nam się dotrzeć do jednej ze studentek, która mieszka w feralnym Domu Studenckim. Przedstawiła nam swoją wersję wydarzeń, jednak chce pozostać anonimowa.
–O zajściu dowiedziałam się przez przypadek. Koleżanki przyszły do mnie z pytaniem czy nie widziałam może małego pieska na zewnątrz bądź też w akademiku – mówi dziewczyna.
Dziewczyna dowiedziała się, że chłopak właścicielki psa wraz z kolegą miał zabrać go na spacer, ale jak powiedział zerwał im się ze smyczy. Psa szukano zarówno w samym budynku, jak i na zewnątrz myśląc, że może ukrył się gdzieś w lesie. Właścicielka dodała nawet ogłoszenie o jego zaginięciu.
–Okazało się, że piesek nie wyszedł z akademika. W pierwszej chwili nas to ucieszyło, gdyż na dworze była ujemna temperatura – relacjonuje.
Dziewczyna wróciła do pokoju z myślą, że pies się odnalazł. Jednak, gdy zeszła do portierni dowiedziała się od jego właścicielki, że znajduje się w szybie windy.
– Faktycznie tam by. Niestety już nie żył – mówi studentka.
Dwudziestolatkowie pochodzący spod Kutna, prawdopodobnie chcieli by pies zjechał windą sam, oni natomiast pojechali drugą. Możliwe że smycz została na zewnątrz, co spowodowało jego uduszenie w momencie ruszenia dźwigu. Nikt tak naprawdę nie wie co dokładnie się stało.
– Chcę podkreślić to, że nikt nad tym zwierzakiem się nie znęcał. Nie było też żadnej imprezy. To co ludzie wypisują na temat właścicielki, przechodzi ludzkie pojęcie. To są brednie i nie należy w taki sposób oskarżać ludzi o coś czego nie zrobili – dodaje.
Mężczyźni szukali psa, ponieważ myśleli, że może ktoś otworzył windę, a on uciekł. Nikt nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń.
–Widać było po tych chłopakach, że bardzo tego żałują, że nie mieli tego na celu o czym może świadczyć ich płacz i rozgoryczenie. Jednak nie chcę nikogo tłumaczyć, przyczynili się do wypadku, który nie powinien mieć miejsca– mówi na koniec.
Karze zostanie poddanych tylko dwóch dwudziestolatków. Szymon G. oraz Mateusz P. usłyszeli już zarzuty. Grożą im dwa lata więzienia.
Sąd publiczny
Na znanym portalu społecznościowym roi się od komentarzy na temat brutalnego traktowania psów. Ludzie są poruszeni sprawą, która miała miejsce w toruńskim akademiku. Internauci najchętniej sami wymierzyliby sprawiedliwość. Proszą nawet, aby Fundacja Emir opublikowała wizerunki osób, które brały udział w zdarzeniu.
– Domy akademickie powinny być bardziej pilnowane, mam nadzieję że sprawcy tego okrutnego zdarzenia dostaną za swoje. Pies też ma uczucia – napisał jeden z Internautów.
Domy Studenckie działające przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika mają swój regulamin. W jednej
z kilku części „Porządek domowy” znajduje się zapis, iż zabrania się wprowadzania i trzymania zwierząt na całym terenie Akademika.
– W regulaminie akademików jest zapis o tym, że nie można w nich trzymać zwierząt, tym bardziej psów. Wszyscy są tego świadomi – powiedział student mieszkający w jednym z nich.
Mimo tego, że studenci wiedzą o zakazie trzymania zwierząt, mieszkają razem z nimi. Świadczy o tym również zdarzenie, w wyniku którego ucierpiał pies jednej z mieszkanek Domu Studenckiego. Wielu żaków nie stosuje się do regulaminu.
– Jest zakaz posiadania zwierząt w akademikach. Sama widziałam jak dziewczyny chowają po szafach koty. Czemu nikt tego nie kontroluje? – zastanawiała się jedna z Internautek.
Stanowisko UMK w sprawie
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu podjął wszelkie możliwe działania, aby organy ścigania otrzymały całą dokumentację ze zdarzenia. Oprócz nagrań z monitoringu, przekazano także dane z księgi gości akademika, pozwalające od razu zidentyfikować sprawców. Pojawiły się zarzuty, iż sprawcami są studenci toruńskiej uczelni. Jak podaje UMK studentką jest tylko właścicielka psa, która prawdopodobnie nie była świadkiem sytuacji, ale wprowadziła zwierzę na teren „jedenastki”.
– Studentka przyprowadziła psa do akademika, co jest niezgodne z regulaminem. Nie ma konkretnych kar za takie zachowanie, grozić może usunięcie mieszkańca z Domu Studenckiego – zaznaczył dr Marcin Czyżniewski, rzecznik prasowy UMK.
Surowe kary za bestialskie zachowanie
To nie jedyna sytuacja związana z bestialską śmiercią psa. 16 lutego br. zapadła decyzja w sprawie Krzysztofa M. oskarżonego o zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Sąd Rejonowy we Włocławku ogłosił wyrok i skazał oskarżonego na rok pozbawienia wolności, musi on także przekazać 500 zł na Fundację dla Ratowania Zwierząt Bezdomnych „Emir”. Skazany otrzymał 10-letni zakaz posiadania zwierząt. Wyrok, który usłyszał jest najwyższym możliwym w tym przypadku wyrokiem. Obrońcy praw zwierząt mają nadzieję, ze to ośmieli inne Sądy do wydawania surowych wyroków osobom znęcającym się nad zwierzętami.
Aleksandra Smardzewska | Paulina Prełowska