Nesta Mires Toruń przegrała na wyjeździe z Wicemistrzem Polski, drużyną GKS-u Tychy 2:12 w rozegranym awansem meczu dwudziestej kolejki Polskiej Hokej Ligi. Aż osiem bramek padło w drugiej odsłonie spotkania, którą nasi zawodnicy przegrali 1:7
W zespole prowadzonym przez Leszka Minge zabrakło kontuzjowanego Miłosza Lidtke, natomiast w ekipie z Tychów zabrakło zawieszonego za stosowanie dopingu, wychowanka toruńskich Sokołów, Kamila Kalinowskiego.
Spotkanie dla naszej drużyny rozpoczęło się wyśmienicie, gdyż już w pierwszej minucie bramkarza tyszan po asyście Dienisa Trachamowa pokonał Jarosław Dołęga. Radość nie trwała jednak długo, bowiem trzynaście sekund później krążek w toruńskiej bramce umieścił Mateusz Bepierszcz. Kilkadziesiąt sekund potem na 2:1 bramkę zdobył Filip Komorski po podaniu Bartosza Ciury. Do wyrównania próbowali doprowadzić m. in. Daniel Minge czy Bartosz Fraszko, jednak nie przyniosło to rezultatu. W czternastej minucie spotkania to gospodarze strzelili gola i podwyższyli wynik na 3:1, który nie zmienił się do końca pierwszej części gry.
Początek drugiej tercji podobnie, jak w pierwszej należał do hokeistów z Grodu Kopernika. Kontaktową bramkę w dwudziestej drugiej minucie strzelił Władimir Michajłow. To było jednak wszystko na co było stać toruńską drużynę w tym meczu. Na dodatek, drobnej kontuzji nabawił się Michał Plaskiewicz, który został trafiony krążkiem. Popularny „Plaster” został zmieniony przez Mateusza Studzińskiego. W pozostałej części spotkania dominowali gospodarze. Zabójcze było pięć minut, w których gospodarze zdobyli cztery bramki. Młodego bramkarza z Torunia pokonali: dwukrotnie Adam Bagiński, Filip Komorski i Jaroslav Kristek. Po 28. minutach gry na tablicy wyników widniał rezultat 7:2 dla GKS-u. W tej tercji tyszanie zdobyli jeszcze dwie bramki, których autorami byli Jarosław Rzeszutko i Josef Vitek. Przed ostatnią częścią gry było 10:2 dla tyszan.
W trzeciej tercji ponownie w bramce pojawił się Michał Plaskiewicz. Ostatnia część meczu to potwierdzenie dominacji gospodarzy, którzy dwukrotnie skierowali krążek do toruńskiej bramki. Najpierw bramkę w 46. minucie zdobył Martin Vozdecky, a wynik środowego spotkania przypieczętował Bartłomiej Jeziorski.
– Żeby prowadzić wyrównane spotkanie z takim rywalem trzeba spełnić kilka warunków. Powinniśmy mieć cztery piątki i powinna być dobra forma bramkarzy. Na nasze nieszczęście podczas rozgrzewki pierwszy bramkarz dostał krążkiem w głowę i odniósł uraz. Towarzyszyły nam proste indywidualne błędy. Muszę odbyć chyba poważną rozmowę z niektórymi zawodnikami, bo wyglądało to fatalnie. Przegraliśmy, ale jest mi wstyd, że takim stosunkiem bramkowym – podsumowuje środowe spotkanie w rozmowie z hokej.net szkoleniowiec Nesty Mires Toruń, Leszek Minge.
Kolejne spotkanie torunianie rozegrają w piątek, 11 listopada w Sosnowcu z miejscową Szkoła Mistrzostwa Sportowego, a już w najbliższą niedzielę do Torunia przyjeżdża Mistrz Polski, Comarch Cracovia Kraków.