Jeśli ktoś myślał, że Nesta wykorzysta okazję, by wygrać z niżej w tym sezonie notowanym Naprzodem Janów, to grubo się mylił. Toruńscy hokeiści po raz kolejny wyszli na taflę, aby pokazać rażący brak skuteczności, woli walki i determinacji
O ile na początku sezonu można było powiedzieć o Neście Mires, że to jest drużyna z charakterem, tak teraz śmiało należy tą teorię wycofać i o niej jak najszybciej zapomnieć. Pierwsze kolejki nie były dla torunian udane, ale potrafili pokazać wolę walki i wyrwać cenne punkty teoretycznie lepszym drużynom, np. wygrywając z nimi po dogrywce. Okazuje się, że cały trud poszedł na marne, a punkty, które jeszcze dzisiaj plasowały torunian na dziesiątej pozycji w tabeli są w tym momencie nic nie warte, bo oto nasza drużyna po fatalnym meczu z katowiczanami spadła w ligowych rozgrywkach jeszcze niżej. Wraz z nią podupadła też chyba wszelka nadzieja kibiców na to, że Neste Mires stać jeszcze na utrzymanie w Polskiej Hokej Lidze.
Pierwszy gol dla gości padł po siedmiu minutach od rozpoczęcia gry. Na bramkę Krzysztofa Bojanowskiego strzał oddał Marek Indra, ale toruński bramkarz zdołał go obronić. Gorzej było z dobitką, którą wykorzystał Adrian Parzyszek. Od tej chwili katowiczanie prowadzili na Tor-Torze 1:0. Drugie trafienie w meczu padło dziewięć minut później. Michaił Kozłow i Aleksandr Michiejenak idealnie obsłużyli Adama Rajskiego, dostarczając mu krążek pod samą bramkę, a ten całą sytuację wykończył pewnym strzałem. To była ostatnia bramka jaką kibice widzieli dziś przy Bema.
O postawie torunian nie można niestety powiedzieć wiele dobrego. Ich gra wyglądała tak jak zawsze. Wiele akcji podbramkowych, z których żadna nie została wykorzystana, głupie błędy w obronie i ataku, brak zgrania i komunikacji z ławką rezerwowych (za to oczywiście winimy trenera Małaszkiewicza) i zero poświęcenia w grze. Nie ma wątpliwości – z taką kondycją toruński hokej nie przetrwa, a można odnieść wrażenie, że już teraz następuje jego era schyłkowa, a sam schyłek nastąpi jeśli nieudolna toruńska drużyna przegra, nie daj Boże, z SMS U20. Wtedy kibiców możemy nie zobaczyć na Tor-Torze przez bardzo długi okres czasu. A czym jest bez nich drużyna? Sami sobie na to pytanie odpowiedzmy.
Jedno może być pocieszające. Toruńska ławka rezerwowych nauczyła się w końcu liczyć do pięciu i w meczu z Naprzodem Janów nie doczekaliśmy się kary technicznej za nadwyżkę hokeistów Nesty na tafli. To tak na bardzo marne pocieszenie.