[FINAŁ MECZ 4] Mecz godny finału! Niezwykła dramaturgia w Arenie Toruń!

0
2387

Polski Cukier Toruń i Stelmet Zielona Góra zafundowali na dziś fantastyczne widowisko, które do ostatnich setnych trzymało w napięciu absolutnie wszystkich zgromadzonych w Arenie Toruń. Nieznacznie lepsi okazali się mistrzowie Polski, którzy odnieśli trzecie zwycięstwo w ramach finałowej rywalizacji Polskiej Ligi Koszykówki

W pierwszych dwóch spotkaniach wyjazdowych Polski Cukier musiał przełknąć gorycz porażki, jednak gdy powrócił na parkiet przed własną publicznością odegrał się Stelmetowi i zdobył pierwszy punkt w finałowej rywalizacji. Niestety, w czwartym spotkaniu górą byli zielonogórzanie.

Wtorkowe zwycięstwo Jacek Winnicki zawdzięczał między innymi zgranej obronie. Ta nie zawodziła w pierwszych minutach, gdy Twarde Pierniki umiejętnie blokowały rywala, po czym wyprowadzały zabójczo skuteczne kontry. Przewaga gospodarzy sięgnęła nawet siedmiu punktów. W odpowiedzi Stelmet wyciągnął asa z rękawa w postaci Przemysława Zamojskiego, który w premierowej odsłonie aż trzy krotnie trafiał zza linii 6.75. Gospodarze poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą odskoczyli na trzy oczka.

Druga kwarta od początku układała się po myśli zielonogórzan. Mistrzowie Polski szybko dołożyli pięć punktów, co pozwoliło im wyjść na prowadzenie i z upływem kilku minut konsekwentnie je podwyższać. W wielu sytuacjach Stelmet wręcz nie dopuszczał rywala pod własny kosz, a po przejęciu piłki i szybkiej wymianie podań cieszył się z kolejnej zdobyczy punktowej. Po przekonującej drugiej odsłonie goście prowadzili z dziesięcioma punktami.

To była nasza najsłabsza kwarta – powiedział Aleksander Perka. – Mieliśmy sporo problemów w ataku, podczas gdy rywal rzucał nam sporo punktów. Później musieliśmy gonić ten wynik. Dogoniliśmy, jednak Florence i Zamojski byli po prostu za mocni… 

Trzecia odsłona to znów długi okres dominacji mistrzów Polski. Nie od dziś jednak wiadomo, że torunianie grają do końca! W końcówce kwarty inicjatywa przeszła na stronę gospodarzy, którzy po serii 6:0 zmniejszyli stratę do trzech punktów. Kluczowe w odrabianiu strat okazały się trójki grającego setne spotkanie w Twardych Piernikach Aleksandra Perki. O emocje i wyrównany wynik zadbał także kapitalnie grający James Florence, który zarówno w końcówce trzeciej kwarty, jak i na początku decydującej odsłony trafił za trzy.

Myślę, że w ataku szło nam całkiem dobrze – dodaje Perka. – Wpadało dziś kilka trójek. Zabrakło trochę celnych rzutów osobistych, ale walczyliśmy i to jest najważniejsze. Jakie by nie było moje wejście, robię wszystko, by pomóc drużynie.

Po raz kolejny w Arenie Toruń byliśmy światkami niezwykle zaciętej rywalizacji, której losy ważyły się do ostatnich sekund. Początek decydującej odsłony układał się po myśli torunian, którzy głównie za sprawą Kyle’a Weaver’a doprowadzili do upragnionego wyrównania. Stelmet nie pozostał dłużny i odskoczył na sześć punktów. Co prawda na 4o sekund przed końcem gospodarze zmniejszyli stratę do czterech oczek, jednak wciąż nie mogli powstrzymać nieustanie atakującego rywala. Ostatnia minuta to prawdziwy rollercoaster. Twarde Pierniki wykazały się niezwykłym oporem i grą do samego końca, jednak skromna przewaga pozostała w rękach Stelmetu. Mimo to, chyba żaden kibic nie żałuje, że dziś wybrał się do Areny Toruń.

Walczyliśmy do samego końca – skomentował trener Jacek winnicki. – Jestem dumny z moich zawodników, ponieważ każdy kto wszedł na boisko dawał z siebie wszystko. Niestety, polegliśmy w rzutach za trzy punkty. Florence zdobył tak 18 punktów. To jest bardzo dobry wynik. Ale to jeszcze jest 3:1. To jeszcze nie koniec. Na pewno będziemy walczyć i zrobimy wszystko, by tu jeszcze wrócić.

W rywalizacji do czterech zwycięstw zielonogórzanom brakuje już tylko jednej wygranej. Gramy jednak do końca! Kolejny mecz już w sobotę o godzinie 12:00 w Zielonej Górze! Do zobaczenia!

Stelmet Zielona Góra – Polski Cukier Toruń 78:81 (21:18, 11:24, 21:17, 25:22)

Stan finałowej rywalizacji: Stelmet Zielona Góra – Polski Cukier Toruń 3:1 (88:69, 87:66, 74:84, 81:78)