Równe dwa miesiące temu Ślęza Wrocław poniosła w Toruniu dotkliwą porażkę, a Energa rozpoczynała wówczas świetną serię dziesięciu zwycięstw z rzędu. Dziś znów Katarzynki podejmowały mistrzynie Polski, ale tym razem nie miały wiele do powiedzenia
Ślęza broni w tym roku tytułu, choć do mistrzowskiej formy z zeszłego sezonu trochę jej brakuje. W końcu w rundzie zasadniczej zajęła dopiero piąte miejsce. Ćwierćfinałową konfrontację wrocławianki zaczęły jednak z przytupem.
Analizując wynik, ciężko mówić o jednostronnej rywalizacji. Na parkiecie rządziła jednak Ślęza. Od początku przyjezdne grały bardzo agresywnie, konsekwentnie w obronie i pomysłowo w ataku. Katarzynki miały naprawdę mało miejsce pod koszem i nie potrafiły przechytrzyć defensywy rywalek. Dodajmy do tego bardzo słabą celność rzutów z gry (zaledwie 30-procentowa skuteczność) i mało udanych prób z dystansu. Dość powiedzieć, że pierwsza i jedyna trójka wpadła dopiero w piątej minucie czwartej kwarty.
Zespół z Wrocławia kontrolował wynik przez cały mecz, a ostatecznie zwyciężył rezultatem 70:61. Najskuteczniejsza zawodniczka Ślęzy – Elina Dikeoulakou zanotowała 22 punkty i 4 asysty. Dla Energi 18 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty zdobyła Alexis Hornbuckle. Kolejny mecz już jutro o 19:00!
Energa Toruń – Ślęza Wrocław 61:71 (8:18, 13:14, 19:22, 21:17)