King Szczecin postawił dziś niezwykle trudne warunki gry i do ostatnich minut miał szanse na zwycięstwo. Więcej zimnej krwi zachował jednak Polski Cukier Toruń, a duża w tym zasługa amerykańskiego rozgrywającego i jego zabójczych trójek!
To już drugi półfinałowy pojedynek między drużynami z Torunia i Szczecina. Licznie zgromadzeni w Arenie Toruń kibice znów mogli podziwiać niezwykle zaciętą walkę, w której nie brakowało zaskakujących zwrotów akcji.
W przeciwieństwie do piątkowego meczu to Polski Cukier od pierwszych minut bronił korzystnego rezultatu. Goście mieli początkowe trudności z przełamaniem defensywy rywali, a gdy już to się udało, musieli jeszcze nadrabiać trójki Michaela Umeha i Aarona Cela. Premierową odsłonę Twarde Pierniki kończyły z zaliczką czterech punktów.
– Oprócz przespanej pierwszej kwarty graliśmy bardzo dobre spotkanie. Byliśmy twardzi i skuteczni. Toruń dobrze jednak bronił nasze rzuty i znów pokazał klasę. Niemal w każdym meczu zdobywa mnóstwo punktów. Ten zespół ma graczy, którzy w każdym momencie mogą oddać niekonwencjonalny rzut i przesądzić o wyniku. Trudno się gra przeciwko torunianom – mówi trener Kingu Łukasz Biela.
W kolejnej partii pod koszem uaktywnili się Rob Lowery i Damian Kulig, dzięki którym prowadzenie wzrosło do nawet dwunastu oczek. Wydawało się, że gospodarze mają wszystko pod kontrolą, jednak jeszcze w tej samej kwarcie sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie. Głównie po rzutach Justina Wattsa i Martynasa Sajusa King wywalczył remis, po czym nawet odskoczył na trzy punkty. Do końca drugiej kwarty torunianie zdołali jedynie wyrównać na 39:39.
Po zmianie stron obie ekipy poszły na równą wymianę ciosów. Dla torunian wciąż skutecznie rzucali Amerykanie, na co pod drugim koszem odpowiadali Jakub Schenk czy Łukasz Diduszko. Pozytywny impuls dał wchodzący z ławki rezerwowych Przemysław Karnowski, ale i na niego goście znaleźli sposób. Przed decydującą kwartą prowadzili czterema punktami.
Jedno było pewne – nie zanosiło się na spokojną końcówkę. Arenę Toruń w prawdziwą euforię aż trzykrotnie wprawił Robert Lowery, efektownie trafiając zza linii 6.75. W ostatniej minucie kluczowe punkty zdobyli też Damian Kulig i Krzysztof Sulima. Twarde Pierniki wyszły na sześciopunktowe prowadzenie, po czym goście nie zdołali już się podnieść.
– Bardzo dobrze grał Watts, zaskoczył nas troszkę, dzięki niemu King wyprzedził nas w pewnym momencie. Tym razem było trudniej odrobić, ale się udało. Oczywiście duża w tym zasługa Roberta, który zagrał dziś kosmiczny mecz. Co do gry szczecinian, trochę „aktorzą”, ale to ich styl i trzeba sobie z tym radzić. Wygraliśmy drugi mecz, ale to jeszcze nie koniec – podsumował Aaron Cel.
W drugim ćwierćfinałowym pojedynku Polski Cukier wygrał 91:85. Kolejny i miejmy nadzieję decydujący mecz w tej konfrontacji już 8 maja w Szczecinie.
Polski Cukier Toruń – King Szczecin 91:85 (19:15, 20:24, 23:27, 29:19)