Postawa biało-czerwonych w ostatnim grupowym meczu z Grecją to istna sinusoida. O ile całkiem dobrze zagraliśmy pierwszą i trzecią kwartę, o tyle w drugiej i czwartej mieliśmy do czynienia z istną deklasacją…
Po porażce ze Słowenią, Finlandią i Francją oraz zwycięstwie z najsłabszą w grupie Islandią Polakom przyszło zagrać „mecz o życie” z trzynastą drużyną rankingu FIBA Grecją. Przed pierwszą syreną obie ekipy miały taki sam dorobek zwycięstw i porażek. W bezpośrednim starciu górą byli Grecy.
Całkiem udanie rozpoczęliśmy ten mecz, bo już po dziesięciu minutach prowadziliśmy 29:23. Zgoła odmienna okazała się druga kwarta. Grecy rozpoczęli ją od serii 9:0. Przeważali nad Polską niemal w każdym aspekcie gry. Dopiero w końcówce dzięki Adamowi Waczyńskiemu udało się zmniejszyć rozmiar porażki na 43:49.
Polacy powrócili na właściwe tory w trzeciej odsłonie. Po kilku składnych akcjach udało się doprowadzić do remisu, a nawet wyjść na prowadzenie. W sumie zdobyliśmy w tej części trzy punkty więcej, jednak to rywale dalej mieli przewagę. Czwarta kwarta to istny dramat. Masa błędów w obronie, chaotyczna gra w ataku, słaba komunikacja i malejąca wola walki… Grecy zmiażdżyli nas zespół wygrywając w tej odsłonie różnicą aż 15 punktów.
Polska kończy EuroBasket na piątym miejscu w grupie. Gorzej wypadła jedynie Islandia. W turnieju wzięło udział dwóch torunian – Adam Waczyński i Przemysław Karnowski oraz dwóch zawodników Polskiego Cukru Toruń – Karol Gruszecki i Aaron Cel.
Grecja – Polska 95:77 (23:29, 26:14, 21:24, 25:10)