W przeciągu ostatnich dwóch lat toruńska koszykówka mężczyzn nabrała wielkiego rozmachu, szybko stając się siłą toruńskiego sportu na arenie ogólnopolskiej. Tymczasem gwiazdy basketu pochodzące z Grodu Kopernika zaistniały w Polsce dużo wcześniej. Łukasz Wiśniewski to rodowity torunian, który ma za sobą lata świetnej kariery, występy w wielu klubach i liczne wyróżnienia, w tym najważniejsze – Mistrzostwo Polski. Od sezonu 2015/2016 ponownie przybrał barwy toruńskiego klubu, stając się częścią Twardych Pierników
Chillitoruń.pl: Jak ocenia Pan ten sezon? Udział w fazie play-off to duży sukces?
Łukasz Wiśniewski: Mam trochę mieszane uczucia co do play-off. W trakcie rozgrywek, gdy udzielałem wywiadu, powiedziałem, że chciałbym byśmy potwierdzili miejsce z sezonu zasadniczego. Ostatecznie przypadła nam czwarta lokata. Nie wszystko potoczyło się po naszej myśli i pozostał pewien niedosyt.
CT: Czy sądzi Pan, że duży wpływ na niepowodzenie w fazie play-off miała pozycja w tabeli? Wahaliście się między drugą a czwartą lokatą.
Ł.W.: To już tylko teoretyzowanie. Ta druga lokata być może przełożyłaby się na większy sukces. Tego nie wiemy. Ponieśliśmy porażkę i trzeba się z tym pogodzić.
CT: Zmiany kadrowe w trakcie sezonu wniosły sporo dobrego do waszej gry?
Ł.W.: Myślę, że to były dobre zmiany. Poszerzyły nam rotację. Mieliśmy większe pole manewru, co ułatwiało nam zadanie w trudnych momentach. Nowi gracze z pewnością spełnili swoją rolę.
CT: Czy w takim układzie zespół potrzebuję kolejnych zmian?
Ł.W.: Myślę, że zmiany będą potrzebne. Tak jak zawodnicy powinni się rozwijać z sezonu na sezon, tak klub powinien z roku na rok mierzyć coraz wyżej. Naturalnym ruchem zatem jest sięganie po wzmocnienia i szukanie nowych rozwiązań. Bywa przecież czasem tak, że odmieniony zostaje niemal cały skład. Zazwyczaj wynika to z tego, że po indywidualnie dobrym sezonie ciężko jest zatrzymać zawodników, którzy stanowili o sile zespołu.
CT: Ważne jest też, aby Polski Cukier zachował kilku graczy. Jest wielu zawodników, którzy wyróżniali się w trakcie sezonu.
Ł.W.: Wszystko tak naprawdę zależy od trenera. Nie moją rolą są tego typu spekulacje. Kilku zawodników na pewno powinno zostać. Danny Gibson miał rewelacyjny sezon. Kibice z pewnością życzyliby sobie, żeby Danny nadal był Twardym Piernikiem. Może to jednak okazać się trudne.
CT: Spory wkład w ten sukces miał chyba trener Jacek Winnicki?
Ł.W.: Myślę, że dużo osób przyczyniło do ostatecznego rezultatu. Trener Winnicki bez wątpienia stworzył silny zespół i miał olbrzymi wkład w sukces jakim z pewnością była nasza mocna pozycja po sezonie zasadniczym. Trener, obok zawodników, to przecież kluczowy element układanki jakim jest zespół. Jego wkład w wyniki drużyny jest zatem oczywisty.
CT: Jak to się stało, że Łukasz Wiśniewski powrócił do Torunia?
Ł.W.: Gdy zaczynałem profesjonalną karierę, Toruń nie miał silnego zespołu, który grałby w ekstraklasie. Z biegiem czasu miasto doczekało się dobrego klubu, który jest gotów powalczyć z najlepszymi. W końcu pojawiła się propozycja, bym dołączył do Polskiego Cukru. Rozważyłem ją i przystąpiliśmy do rozmów.
CT: Ma Pan na koncie wiele trofeów. Czy sukces przyjdzie także w Toruniu?
Ł.W.: Tak, oczywiście, że wierzę w sukces toruńskiej koszykówki. Po to uprawiam zawodową koszykówkę – chcę sięgać po najwyższe cele. Nie ukrywam, przechodziłem do Torunia z myślą, że prędzej czy później powalczymy o medale. Co prawda ten sezon nie przyniósł nam żadnego „krążka”, jednak mamy spory potencjał, ambitny klub i miejmy nadzieję, że przełoży się to w końcu na sukces.
CT: Chciałby Pan zakończyć karierę w Toruniu?
Ł.W.: To już spore wybieganie w przyszłość. Myślę, że na takie decyzje przyjdzie jeszcze czas. Na razie o tym nie myślę.