Gdy zdobywała tytuł młodzieżowej mistrzyni świata mówiła, że jej celem jest wyjazd na Igrzyska Olimpijskie i zdobycie tam medalu. Choć ten cel jeszcze przed nią, to jeden krążek z Igrzysk już ma, wywalczony podczas pierwszych w historii Igrzysk Europejskich w Baku brązowy medal. Specjalnie dla chillitorun.pl Aneta Rygielska opowiada o atmosferze panującej na imprezie, jak dowiedziała się o wyjeździe, oraz czy czuje się już osobowością medialną
ChilliTorun.pl: Jak to jest być jedyną toruńską medalistką pierwszych w historii Igrzysk Europejskich w Baku?
Aneta Rygielska: Bardzo miło! To niesamowicie przyjemne uczucie, osiągnąć tak duży wynik. Szkoda, że toruńskim sportowcom udało się wywalczyć tylko jeden medal, choć ja uważam, że to i tak wielki sukces dla naszego miasta.
CT: Wyjechałaś na Igrzyska w konkretnym celu, czy traktowałaś je, jako imprezę treningową?
AR: O wyjeździe dowiedziałam się w ostatniej chwili. Nie miałam czasu na przygotowanie, a z imprezy wyeliminowałam dwie zawodniczki, które na pewno przygotowywały się bardzo długo do zawodów w Baku.
CT: Ale nie jest Ci przykro?
AR: Nie, nie jest (śmiech).
CT: Odpowiadasz wymijająco, więc zapytam wprost – liczyłaś na medal w Baku?
AR: Przede wszystkim ta impreza miała być dla mnie zdobyciem doświadczenia. To się udało. Na medal nie liczyłam, choć wiele osób mówiło mi, że jak ktoś się na taki sukces nie nastawia, nie spodziewa się go, to wtedy przywozi krążek. U mnie się sprawdziło.
CT: Jak dowiedziałaś się o tym, że jedziesz na Igrzyska?
AR: To był duży szok. Byłam na zgrupowaniu, jako sparingpartnerka i pomagałam innym dziewczynom w przygotowaniach. Przyjechał do nas prezes Polskiego Związku Bokserskiego i poinformował, że Kinga Siwa nie będzie mogła jechać na zawody. Powiedział, że postara się, żebym to ja mogła zastąpić Kingę. To był piątek, a we wtorek zapadła ostateczna decyzja, że polecę.
CT: Poziom turnieju był wyrównany. Która z Twoich walk była najtrudniejsza?
AR: Każda była ciężka. Musiałam przede wszystkim walczyć sama z sobą, bo nie byłam w pełni przygotowana do tego turnieju. Skutkiem tego był ogromny wysiłek podczas każdego pojedynku. Nie walczyłam w swojej kategorii, więc dziewczyny były ode mnie cięższe i wyższe. Pierwszy raz boksowałam z tak wysokimi zawodniczkami. Musiałam przez to bardzo skracać dystans, a to nie jest moja technika boksowania. Ja lubię boksować technicznie, a tu biłam sierpami w półdystansie. To było świetne doświadczenie, które powinno zaprocentować.
CT: Półfinał był do wygrania? Jak to ocenisz z perspektywy czasu? Podobno sędziowie nie ułatwiali zadania.
AR: Na pewno tę walkę przegrałam, nie mogę nic zwalić na sędziów. Moja przeciwniczka (włoszka Valentina Alberti – przyp. red.) była cięższa i bardziej przygotowana. Świetnie wstrzeliła się z formą, a poprzednio wygrała z bardzo doświadczoną zawodniczką. Dałam z siebie wszystko, ale nie wyszło. Kto wie? Być może jakbym mogła dłużej przygotować się do tej imprezy, to wynik wyglądałby inaczej.
CT: Te Igrzyska to chyba największa impreza w Twojej karierze, w której miałaś okazję startować. Jak ocenisz atmosferę panującą na zawodach?
AR: Jestem zachwycona! Wszystko było na najwyższym poziomie. Nawet osoby, które były na Igrzyskach Olimpijskich twierdziły, że całokształt i oprawa imprezy były bardzo zbliżone. Wszyscy o nas bardzo dbali, jedzenie było na najwyższym poziomie. Organizatorzy troszczyli się też o nasze bezpieczeństwo, więc całość oceniam rewelacyjnie.
CT: Czułaś taką podniosłą, prawie olimpijską atmosferę?
AR: Tak, czułam. To bardzo przyjemne uczucie
CT: Na takich imprezach można zdobyć jakieś przyjaźnie, znajomości na lata? Macie, choć trochę czasu na odpoczynek, żeby porozmawiać z innymi uczestnikami?
AR: Myślę, że może jakiś czas by się znalazł, być może po walkach. Gdy jednak zaczynają się walki, to człowiek skupia się tylko na sobie. Trzeba się regenerować, myśleć nad taktyką, pracować – również w czasie wolnym. Wszystko musi być dograne na ostatni guzik.
CT: Teraz czas na Igrzyska w Rio de Janeiro?
AR: Strasznie chciałabym tam pojechać. Igrzyska Olimpijskie są moim życiowym celem, a Rio 2016 jest najbliżej, więc po co czekać? (śmiech) Trzeba szybko dążyć do celu, ale nie ukrywam, że będzie to bardzo ciężkie. Najpierw muszę stoczyć rywalizację w kraju i ją wygrać. Później trener musi mnie wystawić w wadze olimpijskiej na mistrzostwa świata. Tam muszę zdobyć przynajmniej brązowy medal.
CT: Jak na Twój sukces w Baku zareagowali znajomi i rodzina?
AR: Wszyscy byli mile zaskoczeni, bo nie miałam w ogóle do Baku jechać. Mało, kto wiedział też, że tam polecę. To było bardzo dobre doświadczenie dla znajomych i rodziny, bo impreza była transmitowana w telewizji. Zazwyczaj niestety o pięściarkach niewiele się mówi, a takie zawody pozwalają na wybicie się. Z pewnością zadowolona była również firma Nord Partner, która jest moim sponsorem. Chciałam bardzo podziękować za wsparcie finansowe, bo tacy sponsorzy bardzo mi pomagają.
CT: Czujesz, że nie jesteś już anonimowym sportowcem i robi się wokół Ciebie mały szum?
AR: Coś się ruszyło, ale… nie, nie uważam żebym była osobowością medialną, nie dążę do tego. Co więcej – dużo osób nie interesuje się boksem, nie jest to bardzo promowana dyscyplina. Oczywiście, tego mi szkoda, bo byłaby to fajna okazja do zaprezentowania dziewczyn i pokazania naszych umiejętności.