Widowisko na najwyższym poziomie? Owszem. Kapitalna promocja polskiego futsalu? Jak najbardziej. W jednym z hitów sezonu walczący o podium na koniec sezonu FC Toruń mierzył się u siebie z Gattą Active Zduńska Wola, mającą chrapkę na przejęcie pozycji lidera w wyścigu o mistrzostwo Polski. Batalia jednak zakończyła się remisem 3:3, który nie spełnił zamierzonych celów obu zespołów
Po ostatnich dwóch porażkach Piasta Gliwice, FC Toruń miał fantastyczną szansę na zapewnienie sobie medalu w ostatnim meczu przed własną publicznością. Warunkiem było pokonanie aktualnego mistrza Polski, który po hegemonii w rundzie zasadniczej Rekordu Bielsko-Biała i następnie dwóch remisach lidera Futsal Ekstraklasy, miał na celu wygrać w Toruniu i wskoczyć na fotel lidera. Było to także ostatnie spotkanie Futsal Clubu we własnej hali, którego trenerem do końca sezonu jest Klaudiusz Hirsch. Zarząd, sztab, zawodnicy oraz kibice przed spotkaniem uroczyście podziękowali szkoleniowcowi za trzy lata pracy oraz przywrócenie toruńskiego futsalu do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Warto przypomnieć, że Klaudiusz Hirsch w rywalizacji z mistrzem Polski musiał radzić sobie bez pauzującego za kartki Krzysztofa Elsnera oraz kontuzjowanego Ivana del Pino. „Mecz o medal” nie mógł się lepiej rozpocząć dla FC Toruń. Najpierw strzał zaproszonego przez kolegów do pierwszej akcji Nicolae Neagu został zablokowany, lecz poprawka Mołdawianina dotarła do Michała Wojciechowskiego, któremu pozostało jedynie dołożyć nogę i w ten o to sposób torunianie objęli prowadzenie już w 9. sekundzie!
Podrażnieni zduńskowolanie ruszyli do ataków, lecz bardzo dobrze radzili sobie skoncentrowani toruńscy zawodnicy. Wyborną szansę miał w 5. minucie Daniel Krawczyk, lecz po pierwszym strzale piłka trafiła w słupek, a po drugim w ustawionego Neagu. Skuteczni byli za to torunianie, którzy podwyższyli prowadzenie po świetnie rozegranym rzucie rożnym. Po podaniu Mikołajewicza do siatki trafił Sylwester Kieper. Gatta „złapała kontakt” z naszą drużyną, gdy do toruńskiej bramki huknął Mariusz Milewski. Wówczas rozpoczął się okres przewagi wicelidera Futsal Ekstraklasy. W 13. minucie po przepięknym dalekim podaniu Igora Sobalczyka, stan rywalizacji wyrównał Michał Marciniak. Remis 2:2 utrzymał się końca pierwszej połowy.
W drugiej odsłonie dalej groźniejsze sytuacje stwarzali goście ze Zduńskiej Woli, lecz więcej szczęścia miała nasza drużyna. Kilka szybkich kontrataków mistrzów Polski kończyły się obok bramki albo w rękach Nicolae Neagu. Gospodarze atakowali mniej, lecz o wiele efektywniej, czego dowodem była kolejna bramka. Po kolejnym, schematycznie wykonanym aucie przez naszą drużynie Cleverson Pelc wbił piłkę w okolice bramki gdzie stał Michał Suchocki i było 3:2. Zduńskowolanie jednak ponownie doprowadzili do remisu, gdy po indywidualnej akcji Daniela Krawczyka piłkę ze światła bramki wybił Michał Wojciechowski, lecz dobitki Marcina Stanisławskiego nasz bramkarz nie zdołał już poprawnie wybronić.
Gatta Active poczuła wiatr w żagle i nie zamierzała zadowolić się remisem, przez co wycofali bramkarza na ostatnie dwie minuty. Ten ruch taktyczny mógł okazać się brutalny dla mistrza Polski, który na 14 sekund przed końcem był bliski stracenia bramki. Piłkę w środku boiska odzyskał Cleverson Pelc, a do futbolówki dotarł Marcin Mikołajewicz, który pomylił się dosłownie o milimetry. Z pewnością, gdy wszyscy kibice oraz obie drużyny wydały wspólny jęk zawodu, to hala Uniwersyteckiego Centrum Sportu była wówczas najgłośniejszym miejscem w Toruniu i okolicach. Rywalizacja o najwyższe cele zakończyła się remisem 3:3.
– Myślę, że z przebiegu całego meczu mogę mówić tylko w samych superlatywach o postawie mojego zespołu. Kadra była bardzo osłabiona absencjami zawodników – powiedział po meczu trener FC Toruń, Klaudiusz Hirsch – Graliśmy z zespołem, który jest kompletny. Przed nami jeszcze dwa mecze, dużo pracy, ale wierzę w ten zespół. Dziękuję kibicom za stworzenie kapitalnej atmosfery i fantastyczną postawę. Mam nadzieję, że futsal w Toruniu będzie się rozwijał i przyciągał jeszcze większą grupę fanów.
Myślimy, że każdy kibic podczas oglądania tego spotkania mógł obawiać się o palpitację serca, a dramaturgię tego meczu mógłby studiować sam Alfred Hitchcock. Była to bardzo dobra promocja polskiego futsalu. Specjalnie nie użyliśmy w zapowiedzi oraz relacji z tego spotkania „mecz o wszystko albo nic”, ponieważ oba zespoły mają jeszcze do rozegrania dwa spotkania. FC Toruń w przyszłej kolejce zmierzy się na wyjeździe z Piastem Gliwice, a więc bezpośrednim rywalem w walce o medal. Torunianom wystarczy remis, aby zapewnić sobie miejsce na podium. Mecz odbędzie się w najbliższą niedzielę.
(fot. Bartosz Tomczak/chillitoruń.pl)