W poniedziałkowy wieczór na parkiet hali Uniwersyteckiego Centrum Sportowego wyszli futsaliści FC Toruń oraz Clearexu Chorzów, w którym ci pierwsi walczyli o trzecie miejsce w tabeli, zaś drudzy o wyjście ze strefy spadkowej. Goście zwyciężyli 3:2, strzelając wszystkie trzy gole w pierwszej odsłonie
Już od początku sezonu Futsal Ekstraklasy zdążyliśmy się dowiedzieć, że jest ona bardzo wyrównana. Każdy może wygrać z każdym. Zaskakującą rzeczą dla wielu kibiców polskiego futsalu była pozycja w tabeli Clearexu Chorzów, w którym grają m.in. obecni i byli reprezentamci Polski z Robertem Gładczakiem, Mikołajem Zastawnikiem i Maciejem Mizgajskim na czele. Po rozwiązaniu kontraktu z Tomaszem Luteckim działacze klubu ze Śląska sprowadzili doświadczonego Rafała Krzyśkę, który wystąpił od pierwszej minuty w Toruniu.
Oba zespoły od pierwszego gwizdka sędziego próbowały szybko objąć prowadzenie. W 3. minucie broniący gracze Cleareaxu wyprowadzili skuteczny kontratak, który wykończył „podcinką” Vadym Ivanov. Szans na wyrównanie stanu rywalizacji szukał Marcin Mikołajewicz czy Tomasz Kriezel, niestety jednak ich strzały zatrzymywało obramowanie bramki lub świetny tego dnia Rafał Krzyśka. Niewykorzystane sytuacje torunian mściły się na nich bezlitośnie.
W 14. minucie Mikołaj Zastawnik w kolejnej kontrze strzelił bramkę na 2:0, a dwie minuty później uderzeniem z dystansu podwyższył wynik. Po pierwszych dwudziestu minutach wszyscy kibice byli zszokowani tym, że „pomarańczowo-czarni” przegrywali u siebie aż 0:3.
Druga odsłona rozpoczęła się wyśmienicie dla Futsal Clubu. Po mocnym wbiciu piłki przed bramkę, akcję wykończył Marcin Mikołajewicz. Ten gol był jasnym sygnałem, że mogliśmy liczyć na „pogoń FC Toruń za korzystnym wynikiem”. Niestety pomimo, iż drużyna Łukasza Żebrowskiego atakowała chorzowską bramkę to nie potrafili w większości sytuacji przejść szczelnej defensywy Clearexu. Strzały naszych futsalistów były regularnie blokowane, bronione przez Krzyśkę, tudzież przestrzeliwane.
Jedyną szansą dla naszego zespołu wydawały się przedłużone rzuty karne, ponieważ przyjezdni dość szybko w drugiej połowie zebrali pięć fauli. Do pierwszego stałego fragmentu gry doszło w 37 minucie, a wykorzystał go pewnym strzałem Remigiusz Spychalski. Emocje podczas końcówki meczu sięgały zenitu. Najpierw okazję na wyrównanie miał Mikołajewicz, jednak przestrzelił z bliskiej odległości. Później w słupek trafił Morozov, zaś na sekundy przed końcem poprzeczkę „ostemplował” Spychalski.
Drużyna Clearexu podczas podróży powrotnej do Chorzowa powinna zatrzymać się choć na moment w Częstochowie, aby na Jasnej Górze odmówić przynajmniej „dziesiątkę” różańca i podziękować za działania boskiej opatrzności, której siły można było odczuć pod bramką gości w końcówce spotkania. Trzy punkty pojechały na Śląsk, a FC Toruń na kolejny „atak na podium” zaczeka do przyszłej kolejki, w której podejmą AZS UG Gdańsk.
FC TORUŃ – CLEAREX CHORZÓW 2:3 (0:3)
Bramki: Mikołajewicz, Spychalski – Ivanov, Zastawnik (2)