Dobiegło końca okno transferowe w Polsce. Toruńskich kibiców najbardziej interesowały ruchy w III-ligowej Elanie, ale swoje kluby zmienili także utalentowani zawodnicy pochodzący z Grodu Kopernika – Damian Rasak i Piotr Parzyszek. Jeden wrócił do Polski, drugi do Holandii. Czy wciąż stać ich na odniesienie sukcesu?
Obaj urodzili się w Toruniu, obaj w bardzo młodym wieku wyjechali z kraju, aby zrobić karierę i u obu wyszło to z różnym skutkiem. W polskim futbolu było wielu zawodników, którzy szybkim wyjazdem na zachód Europy i treningami pod okiem zagranicznych szkoleniowców wybili się na tyle, aby po pewnym czasie móc przebierać w ofertach mocniejszych klubów. Jeszcze więcej było jednak piłkarzy, którzy po nieudanej przygodzie wracali do kraju z podkulonym ogonem. Bywało również tak, że szybkie powroty do Polski motywowały zawodników do jeszcze cięższej pracy i, co nie udało się za pierwszym razem, wychodziło za drugim. Być może właśnie tak będzie w przypadku Damiana Rasaka, który kilka dni temu podpisał kontrakt z Miedzią Legnica.
20-letni pomocnik swoją przygodę z piłką zaczynał w toruńskiej Elanie. Sezon 2011/2012 był dla niego swoistym przełomem, bowiem to właśnie wtedy, jako 16-latek został włączony do kadry pierwszego zespołu. W sezonie 2012/2013 był już podstawowym zawodnikiem Elany, rozgrywając w niej 17 ligowych spotkań. Poza występami w toruńskiej drużynie, Rasak był także regularnie powoływany do juniorskich reprezentacji Polski. To tam wypatrzyli go wysłannicy włoskiego Chievo Verona grającego w Serie A. Młody zawodnik dostał zaproszenie na testy i swoją szansę wykorzystał. Wkrótce podpisał kontrakt. Co ciekawe, Rasak był również sprawdzany w Lechu Poznań oraz Piaście Gliwice. Odpowiedzi z tych klubów jednak nie dostał.
Niestety, torunianin wielkiej kariery we Włoszech nie zrobił. Rasak w słonecznej Italii spędził niecałe 3 lata. Każdy rok w innym klubie. W sezonie 2013/2014 występował on w rozgrywkach Primavery, które przypominają dawną Młodą Ekstraklasę. W młodzieżowych rozgrywkach rozegrał 18 spotkań, jednak nie znalazł uznania w oczach trenerów i na kolejny sezon został wypożyczony do FC Bari 1908. Tam, również w Primaverze, był już podstawowym zawodnikiem młodzieżowej drużyny Bari. Udało mu się nawet zdobyć pierwszą na włoskich boiskach bramkę. Po sezonie wrócił do Verony z wielkimi nadziejami. Nadaremno… Czekało go bowiem kolejne wypożyczenie. Tym razem trafił do seniorskiej drużyny SEF Torres 1903 występującej w Serie C. Długo graniem się jednak nie nacieszył. Po kilku tygodniach jego nowy zespół został zdegradowany za korupcję o szczebel niżej. Zimą Rasak postanowił odejść.
W połowie stycznia torunianin był na testach w zaprzyjaźnionym klubie Elany – Ruchu Chorzów. Waldemar Fornalik nie zdecydował się jednak zatrudnić Rasaka na stałe i 20-latek musiał szukać innego klubu. Poszukiwania nie trwały długo. Kilka dni później zgłosiła się pierwszoligowa Miedź Legnica. Były zawodnik żółto-niebieskich wpadł w oko trenerowi Ryszardowi Tarasiewiczowi i to właśnie w tym klubie będzie kontynuował swoją karierę. Dolnośląski zespół może być idealnym kierunkiem dla wciąż młodego Rasaka. W Miedzi występuje bowiem wielu doświadczonych zawodników z ekstraklasową i reprezentacyjną przeszłością takich jak Bartosz Ślusarski, Łukasz Garguła czy Wojciech Łobodziński. Legniczanie zachowują również szanse na awans do Ekstraklasy, więc być może wkrótce doczekamy się wychowanka Elany na boiskach w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie.
Swoisty powrót zaliczył również inny torunianin – Piotr Parzyszek. 22-letni kuzyn występującego w Elanie Mateusza Parzyszka wrócił niedawno do klubu, który go wychował i ukształtował piłkarsko – De Graafschap Doetinchem. Parzyszka od Rasaka różni jednak to, że wraz z mamą wyjechał do Holandii jeszcze jako 6-letnie dziecko. Od najmłodszych lat próbował swoich sił w różnych zespołach juniorskich w tym kraju aż wreszcie trafił do klubu z Doetinchem. Jego talent został szybko dostrzeżony przez sztab szkoleniowy i już jako 16-latek występował z zawodnikami o 3 lata starszymi.
Kibice mogą go bardzo dobrze pamiętać z… Football Managera. W jednej z wersji popularnej gry był on jednym z najbardziej utalentowanych napastników na całym globie. W tym realnym świecie, po kilku sezonach występów w juniorskich zespołach De Graafschap, udało mu się przebić do pierwszej drużyny i od razu stał się ważnym ogniwem podstawowego składu. W sezonie 2012/2013, w dwudziestu ośmiu spotkaniach na zapleczu Eredivisie Parzyszek zdobył 10 bramek. Rok później był prawdziwą maszynką do zdobywania goli. Zaledwie dwudziestu spotkań potrzebował do zdobycia aż szesnastu bramek. Nic dziwnego, że przez kibiców i kolegów z drużyny nazywany był „polskim Huntelaarem”. Świetna forma przykuła uwagę wielu klubów, m.in. Benfiki Lizbona czy FC Nantes. Najbardziej zdeterminowani w pozyskaniu Polaka byli jednak działacze Charlton Athletic występującego w angielskim Championship. Kwota transferu wyniosła pół miliona euro.
Choć jak sam Parzyszek mówił – angielska liga to jego marzenie, to z perspektywy czasu nie było to dobre posunięcie. W rundzie wiosennej sezonu 2013/2014 torunianin przebywał na boiskach, a w zasadzie boisku zaplecza Premier League zaledwie… 3 minuty. W roku 2014 został on wypożyczony do Koninklijke Sint-Truidense VV. W drugiej lidze belgijskiej odżył. W trzydziestu jeden spotkaniach ponownie zaprezentował wysoką skuteczność i zdobył dwanaście bramek, czym w dużym stopniu przyczynił się do awansu klubu do Jupiler League. W następnym sezonie ponownie jednak zmienił otoczenie. Tym razem, również na zasadzie wypożyczenia, trafił do Randers FC. W duńskim klubie nie czuł się najlepiej. Był głównie rezerwowym, w dziesięciu meczach zdobył trzy bramki, lecz na boisko nie wybiegał zbyt często. Na początku lutego Parzyszek zdecydował się skrócić wypożyczenie, a następnie rozwiązać kontrakt z Charlton Athletic. Kilka tygodni temu został więc wolnym zawodnikiem.
Ten stan rzeczy nie trwał jednak zbyt długo. Parzyszek podkreślał w mediach, że z chęcią wróciłby do De Graafschap lub Koninklijke Sint-Truidense. Odezwali się ci pierwsi. Ku uciesze kibiców torunianin podpisał z holenderskim klubem półroczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny sezon. Aktualnie jego nowy-stary klub zamyka ligową tabelę Eredivisie. Przed Polakiem więc duże wyzwanie. Fani „Superfarmerów” (taki przydomek nosi holenderska drużyna) liczą, że 22-latek odbuduje się w ich ukochanym klubie, a zdobyte przez niego bramki pomogą drużynie w utrzymaniu.
Czy Damianowi Rasakowi i Piotrowi Parzyszkowi uda się jeszcze osiągnąć sukces? Na pewno są na to szanse. Obaj są „po przejściach” i przez kilka ostatnich lat nabyli wiele doświadczenia, które może zaprocentować w przyszłości. Obaj występowali w reprezentacjach młodzieżowych co świadczy, że talent i smykałkę do gry mają. Pozostaje im mocno wziąć się do pracy, a nam trzymać za nich kciuki. Cieszylibyśmy się gdyby na arenie międzynarodowej moglibyśmy oglądać nie tylko toruńskiego sędziego (Bartosz Frankowski – przyp. red.), ale również piłkarzy. Najbliższe miesiące będą z pewnością kluczowe dla obu graczy.