Elana Toruń wróciła po kilkumiesięcznej przerwie na własne boisko i był to powrót zwycięski. W sobotę, 24 marca żółto-niebiescy okazali się lepsi od Sokoła Kleczew, wygrywając 2:0. Bramki dla torunian zdobywali Mateusz Stąporski i Filip Kozłowski
Powrót podopiecznych Rafała Góraka na Stadion Miejski im. Grzegorza Duneckiego przeciągnął się w czasie, jednak 24 marca w końcu nadszedł ten dzień. Kibice byli wyraźnie spragnieni piłkarskich emocji, czego dowodem była wysoka frekwencja w trakcie spotkania. Po zeszłotygodniowej porażce żółto-niebiescy pragnęli udowodnić, że był to tylko wypadek przy pracy i udało im się to w stu procentach.
O pierwszej połowie można powiedzieć jednak jedynie tyle, że… się odbyła. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Pierwsze 20 minut należało do gości z Kleczewa, którzy mocno przycisnęli torunian, lecz nie potrafili wykorzystać swojej przewagi. W 15. minucie strzał z dystansu pewnie wyłapał Michał Nowak. Po raz pierwszy poważne zagrożenie pod bramką rywala Elana stworzyła w 34. minucie po rzucie wolnym. Mariusz Kryszak oddał potężny strzał z około 30 metrów, jednak na posterunku stał były golkiper żółto-niebieskich – Hubert Świtalski. Cztery minuty później mogło być 1:0, lecz ponownie świetnie zachował się bramkarz Sokoła, broniąc uderzenie z piątego metra Filipa Kozłowskiego. Więcej sytuacji nie ujrzeliśmy i oba zespoły schodziły na przerwę przy bezbramkowym remisie.
Druga część spotkania była już o wiele ciekawsza. W 59. minucie w końcu doczekaliśmy się gola. Piękną kombinacyjną akcję Elany skutecznym strzałem wykończył Mateusz Stąporski. Po kilku minutach kleczewianie byli bliscy wyrównania, jednak dwukrotnie czujność zachował Nowak. Bardzo aktywny był tego dnia strzelec pierwszego gola, bowiem w 74. minucie mógł podwyższyć prowadzenie. Napastnik Elany otrzymał długie podanie z głębi pola, minął obrońcę i nie mając alternatywy w postaci lepiej ustawionych kolegów z zespołu, sam zdecydował się na uderzenie z ostrego kąta. Na posterunku był jednak Świtalski. Chwilę później byliśmy świadkami drugiego gola, lecz nie dla Elany… Jeden z napastników Sokoła Kleczew otrzymał – mogłoby się wydawać – idealną piłkę na wolne pole, minął Nowaka i umieścił futbolówkę w siatce. Po kilku chwilach sędzia postanowił jednak gola nie uznać. Choć sędzia liniowy nie sygnalizował pozycji spalonej, arbiter główny uznał inaczej. Powtórki telewizyjne wykazały, że bramka powinna zostać uznana. Od tego momentu goście ruszyli na torunian agresywniej. W 82. minucie było blisko wyrównania po dośrodkowaniu w pole karne torunian. Michał Nowak wybił futbolówkę przed siebie, nabijając zawodnika Sokoła. Na szczęście dla gospodarzy, piłka minimalnie minęła słupek bramki Elany. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry żółto-niebiescy dobili rywala, choć można powiedzieć, że goście… dobili się sami. Po jednym z wybić piłki z własnej połowy, pierwszy dopadł do niej Kozłowski, który zabawił się z obrońcą i bramkarzem gości i ze spokojem umieścił futbolówkę w siatce. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie.
– Łatwo nie było, ale na początku tej rundy przychodzi nam grać z zespołami z samego topu także zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy mecz będzie dla nas trudny. Taki był dzisiaj i taki będzie w piątek, ale z Sokołem udało nam się zdobyć komplet punktów i to jest najważniejsze – powiedział po meczu szkoleniowiec Elany Toruń, Rafał Górak. – Nie liczy się to ile bramek zdobyliśmy, oczywiście, fajnie byłoby zdobyć cztery czy pięć bramek, ale wygraliśmy 1:0, trzy punkty idą do tabeli. Trzeba nabrać trochę pokory, chłopcy walczyli o jak najlepszy wynik i to im się udało, jedziemy dalej.
Dla Filipa Kozłowskiego była to pierwsza zdobyta bramka w tej rundzie, a trzecia w sezonie. Kibice i dziennikarze byli pod wrażeniem tego jak zachował się w danej sytuacji napastnik Elany.
– Cieszę się niezmiernie z tego gola, bo w tym momencie jest to mi bardzo potrzebne – skomentował Filip Kozłowski. – Dziękuję trenerowi, że dał mi dziś szansę i takimi występami pragnę udowadniać swoją wartość. To nie jest tak, że chciałem się zabawić z obrońcami, wszystko wyszło intuicyjnie.
Żółto-niebiescy będą mieć teraz nieco mniej czasu na odpoczynek, bowiem kolejne spotkanie czeka nas już w piątek. 30 marca Elana Toruń uda się do Gdyni, gdzie zmierzy się z tamtejszym Bałtykiem. Spotkanie na sztucznej murawie zaplanowano na godzinę 17:00.
Elana Toruń – Sokół Kleczew 2:0 (0:0)
Bramki: Mateusz Stąporski, Filip Kozłowski