Festiwal błędów – Elana przegrywa ze Świtem (foto)

0
2558

Po ostatniej porażce z Chemikiem Bydgoszcz, cała drużyna liczyła na szybką rehabilitację. Niestety, mimo objęcia prowadzenia już w 25. sekundzie, Elana musiała uznać wyższość rywala spod Szczecina. Zadecydowały indywidualne błędy w obronie, po których Świt Skolwin zdobył trzy bramki i wygrał to spotkanie 3:1

Forma Elany przed dzisiejszym spotkaniem była swego rodzaju niewiadomą. Torunianie ostatni mecz o ligowe punkty rozegrali przed dwoma tygodniami i odnieśli w nim pierwszą porażkę od inauguracyjnej kolejki rozgrywek. Podopieczni Jerzego Cyraka mieli więc więcej czasu na odpoczynek, jednak w dzisiejszym spotkaniu to nie pomogło.

Mecz idealnie rozpoczął się dla torunian. Elana rekordowo szybko zdobyła bramkę, bowiem już po… 25. sekundach gry. Piłkę ze skrzydła w pole karne zagrał Łukasz Uszalewski i wydawało się, że bramkarz gości poradzi sobie z tą sytuacją. Kacper Rosa „wypluł” jednak futbolówkę przed siebie, a Marcin Trojanowski tylko dopełnił formalności. W 9. minucie zdobywca pierwszej bramki stanął przed szansą podwyższenia prowadzenia, ale w sytuacji sam na sam minimalnie się pomylił. Z upływem czasu do gry zaczęli dochodzić skolwinianie. Kilka groźnych akcji przeprowadzili oni między 25. a 30. minutą. Najpierw strzałem w długi róg bramkarza próbował zaskoczyć Marcin Krystek, a następnie dwukrotnie z bardzo dobrej strony pokazał się golkiper Elany – Bartosz Piotrowski, broniąc uderzenia Kamila Walkowa i Oskara Szczepanika. Przed przerwą okazję na podwyższenie prowadzenia mieli także żółto-niebiescy, jednak po jednym z rzutów rożnych uderzenia głową Daniela Ciacha i Marcina Trojanowskiego nie znalazły drogi do bramki.

Zmarznięci kibice zebrani tego dnia na stadionie mieli nadzieję, że druga połowa ich rozgrzeje. Rzeczywiście tak się stało, jednak najbardziej przyczyniła się do tego drużyna Świtu Skolwin i fatalne błędy w obronie zawodników Elany. Do pierwszego doszło w 50. minucie. Michał Steinke nie porozumiał się z Piotrowskim, co wykorzystał Krystek, lobując bramkarza torunian. Rzuty wolne są w tym sezonie mocną bronią Elany i w 59. minucie udowodnił to Trojanowski. Jego strzał z kilkudziesięciu metrów z problemami obronił Rosa. Chwilę później Trojanowski stanął przed kolejną okazją ze stałego fragmentu gry, lecz tym razem piłka o centymetry minęła poprzeczkę bramki Świtu. Na piętnaście minut przed końcem spotkania faulowany przez bramkarza w polu karnym był Tomasz Bzdęga. Sędzia podyktował „jedenastkę”, do piłki podszedł sam poszkodowany, jednak uderzył on w poprzeczkę. To wyraźnie podcięło skrzydła torunianom, którzy w 80. minucie po błędzie Krystiana Karbowskiego stracili drugą bramkę. W doliczonym czasie gry żółto-niebieskich dobił Marcin Garlej, wykorzystując ogromne gapiostwo defensywy Elany.

Drużyna Jerzego Cyraka przegrała więc drugi mecz z rzędu i to drugi u siebie. Na szczęście kompletu punktów nie zdobył żaden z bezpośrednich rywali torunian w tabeli. Swoje spotkania zremisowały zespoły Bałtyku Gdynia, Sokołu Kleczew, czy GKS-u Przodkowo. Strata do czołowej trójki nie wynosi wiele, ale trzeba się spiąć i jak najszybciej zrehabilitować za minione mecze. Za tydzień Elana podejmie na własnym terenie Polonię Środa Wielkopolska. Będzie to kolejny ciężki mecz, jednak mamy nadzieję, że wreszcie zwycięski.

Powiedzieli po meczu

Jerzy Cyrak (Elana Toruń): Przy pierwszej i trzeciej straconej bramce nasza obrona była totalnie rozbita. Praktycznie sami sobie te gole wbiliśmy. Mieliśmy okazję do wyjścia na prowadzenie 2:1 i należało ją wykorzystać, nasza gra była by spokojniejsza. Dwutygodniowa przerwa od gry miała pozytywny wpływ na naszą dyspozycję, bo dzisiejszy mecz rozpoczęliśmy udanie. W kolejnych minutach Świt przestał grać nerwowo i przejął inicjatywę, ale o wyniku zadecydowały nasze błędy indywidualne. Szkoda. Po zdobyciu przez nas bramki, kolejny raz w tym sezonie wkrada się w nasze szeregi nerwowość, ale to wynika z ogromnej chęci do pójścia za ciosem. Za bardzo się odkrywamy i dajemy przeciwnikowi trochę więcej pola do popisu.

Michał Glanowski (Elana Toruń): Nie potrafię wytłumaczyć tego co się stało, sami sobie wbiliśmy gole. Mieliśmy karnego na 2:1, jakbyśmy strzelili to prawdopodobnie ten mecz ułożyłby się inaczej. Podobnie w pierwszej połowie, kiedy mogliśmy prowadzić 2:0. Trzy bramki daliśmy Świtowi praktycznie w prezencie. Może nie jesteśmy na tyle klasową drużyną żeby te dwie bramki odrobić. Zaczęliśmy dobrze, a później wkradł się jakiś chaos, wdaliśmy się w przepychanki i konsekwencją tego były stracone gole. Strasznie nie idzie nam u siebie, chcieliśmy to dzisiaj przełamać po dwutygodniowej przerwie, ale niestety się nie udało. Byliśmy w bardziej konfortowej sytuacji niż przeciwnik, bo mieliśmy więcej czasu na odpoczynek, regenerację i przygotowania do meczu.

Maciej Wyganowski (Świt Skolwin): Na początku spotkania, przez pierwsze 20 minut, w naszych szeregach było sporo nerwowości. Tydzień temu też straciliśmy bramkę na początku meczu, pozostaje wyciągnąć z tego konsekwencje. Elana wyszła wysoko i chciała nas zdominować od pierwszego gwizdka, ale udało nam się to przetrwać, a później gra wyglądała już znacznie lepiej. W drugiej połowie się przebudziliśmy, poczuliśmy, że możemy tu coś ugrać, poszły dwie udane kontry i udało się. Najważniejsze, że zgarnęliśmy 3 punkty. 

Elana Toruń – Świt Skolwin (Szczecin) 1:3 (1:0).

Bramki: Marcin Trojanowski 1′ – Marcin Krystek 51′, Kamil Walków 80′, Marcin Garlej 90′.

(fot. Krzysztof Maliszewski)