Blamaż w Warszawie! Koniec marzeń o play offach

0
1405

Wczoraj w meczu PLFA Crusaders Warszawa podejmowali toruńskie Anioły. Niestety, zamiast zapowiadanej wojny na boisku, wyszło rozstrzelanie

Wczorajszym spotkaniem Anioły miały udowodnić, że porażka z Crusaders w Toruniu to był tylko błąd przy pracy. Niestety wyszło zupełnie na odwrót. Już sam początek meczu ułożył się dla Angels bardzo niefortunnie. Torunianie w swojej pierwszej akcji ofensywnej postawili na bieg Rafała Mierzejewskiego. Ten szybko zgubił piłkę, którą wyłuskał Mateusz Kowalczyk z Crusaders. Stąd wystarczyła już jedna akcja biegowa Michała Karczewskiego, żeby warszawianie objęli prowadzenie.

Po tej akcji Anioły za wszelką cenę szukały okazji do zdobycia punktów i zminimalizowania straty. Jednak aby tego dokonać potrzebna był skuteczna ofensywa, której wczoraj gościom ewidentnie brakowało. Wielokrotnie próbowali różnych zagrywek w ataku, jednak były one momentalnie tłumione przez warszawską defensywę. W rezultacie to nie Anioły zdobywały punkty tylko gospodarze.

Warszawiacy konsekwentnie grali swoje. Kiedy to oni mieli piłkę to stawiali na biegi Michała Karczewskiego, Michała Borucińskiego i Marcina Szczepańskiego, którzy wielokrotnie stawali przed szansą przyłożenia. Udzieliła im się jednak skuteczność torunian i również nie potrafili swoich akcji zamienić na punkty. Z parunastu, które mogli zdobyć uratowali tylko… jeden. To dawało jeszcze nadzieję Aniołom na to, że losy tego spotkania się zmienią. Szukali zatem swoich szans. Nie potrafili przebić się jednak przez obronę rywali. Nawet kiedy im się to udawało to gubili piłkę, zazwyczaj 15 jardów przed polem punktowym warszawiaków, czyli w tzw. czerwonej strefie. Właśnie to było przyczyną porażki w Warszawie. Ostateczny wynik spotkania to 17:0 dla Crusaders.

Niestety błędy w ofensywie nadal się powtarzają. W czerwonej strefie nasz atak się zacina i traci piłkę. Na treningach zagrywki wychodzą zaś później na meczu wkrada się dekoncentracja i gubimy rytm. Dzisiaj przyjechaliśmy mocno osłabieni a najbardziej brakowało lidera Tomasza Kuski. Było też sporo roszad na pozycjach, ale mimo tego uważam, że w obronie zagraliśmy dobre spotkanie. Potknęliśmy się w ofensywie kilka razy i to zaważyło na wyniku. Zwłaszcza odczuliśmy pierwszą upuszczoną piłkę, którą Crusaders szybko zamienili na przyłożenie. To był chyba nasz najgorszy początek meczu w historii.” – powiedział po meczu Hubert Pińczak, prezes toruńskiego klubu.

Mecz w Warszawie przesądził o losie toruńskich futbolistów w fazie play off. Być może ich tam zobaczymy, jednak na pewno nie w tym sezonie. Po spotkaniu z Crusaders torunianie spadli na ostatnią pozycję w ligowej tabeli. Aktualnie mają w dorobku 2 punkty i perspektywy na utrzymanie się PLFA I. Warunkiem jest wygranie spotkań z Cougars Szczecin i z Wilkami Łódzkimi. Anioły czeka bardzo ciężka przeprawa.