To był istny pogrom. AZS UMK Toruń w ostatnim domowym spotkaniu u siebie pokonał Sambor Tczew aż 35:16. Całe spotkanie przebiegało pod pełną kontrolą torunian, którzy zagrali jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – o ile nie najlepszy
Po zeszłotygodniowym zwycięstwie nad rezerwami Wybrzeża Gdańsk, w szeregach AZS-u UMK Toruń ponownie narodziła się nadzieja na zdobywanie kolejnych punktów i ucieczki od dolnych rejonów tabeli. Jednakże do końca sezonu pozostały zaledwie dwa mecze, co tylko podbiło znaczenie rywalizacji z Samborem Tczew. Torunianie pałali żądzą rewanżu za wysoką porażkę z tczewianami 28:41 w rundzie jesiennej.
Zmotywowani i skoncentrowani zawodnicy AZS-u szybko wyszli na prowadzenie, a później sukcesywnie je podnosili. Świetny start w bramce zaliczył Marcin Paternoga, który w kolejnym spotkaniu był „Ministrem Obrony Toruńskiej”, broniąc mnóstwo rzutów przeciwnika. Goście pierwszy raz trafili do siatki dopiero w 7. minucie, przy stanie 4:0 dla torunian. AZS UMK reprezentował w tym spotkaniu bardzo dobrze zorganizowany i wzajemnie wspierający się kolektyw, co także przełożyło się skuteczność pod bramką tczewian. Podopieczni Tomasza Śmiełowskiego w drobnym stopniu odrobili dużą przewagę bramkową gospodarzy i do końca pierwszej połowy utrzymał się wynik 14:9 dla AZS-u.
Druga odsłona to koncert błędów Sambora Tczew, które konsekwentnie wykorzystywała nasza drużyna. Zespół Zenona Lewandowskiego dobrze pracował w zestawieniu obronnym oraz w grze pressingiem, dzięki czemu kilka goli padło po kontratakach. Prawy rozgrywający Amadeusz Rzymkowski, który zaliczył świetną pierwszą połowę, drugą zagrał wybornie, trafiając dosłownie z każdej pozycji. Obrotowy Adam Rostankowski biegał „od koła do koła” i był nie do przejścia w defensywie. Zespół z Tczewa był rozbity, przez co przewaga stopniowo rosła. W przeciągu dwudziestu minut 5-bramkowa przewaga przerodziła się w 19-bramkową. AZS UMK Toruń wygrał aż 35:16, przedłużając swoje nadzieje na pozytywny koniec sezonu jakim może być utrzymanie w II lidze.
– Gra się tak jak przeciwnik pozwala. Rywal na dużo pozwalał, to my dzięki temu dużo rzuciliśmy – powiedział po meczu Zenon Lewandowski, trener AZS-u UMK Toruń. – Byliśmy przygotowani taktycznie i mentalnie do tego meczu. Zespół zaczął pracować razem, rozmawiać na parkiecie i wyciągać własne wnioski.
Był to przedostatni mecz w tym sezonie naszych szczypiornistów. „Akademicy” będą grać o najważniejsze punkty w tym sezonie w Ostródzie, gdzie zagrają z miejscowym Orkanem. Rywal znajduje się w czołówce II ligi i z pewnością chciałby na koniec sezonu w niej pozostać. W tym miejscu jednak warto przywołać spotkanie kończące rundę jesienną i zwycięstwo AZS-u z Orkanem 30:29, dzięki trafieniu Piotra Milocha z ostatniej sekundy meczu. Drugie zwycięstwo z drużyną z Mazur byłoby nie lada sensacją.
– Cuda w sporcie się zdarzają. Nie ukrywam szczerze, że drugie zwycięstwo z Orkanem Ostróda graniczy z cudem. Możliwe jest także, że pomogą nam korzystne wyniki z innych spotkań ostatniej kolejki – dodał Zenon Lewandowski.