Giacomini Budowlani Toruń znakomicie rozpoczęli sezon, jednak toruńskie siatkarki przegrały dwa ostatnie spotkania z silnymi i utytułowanymi rywalami. Prezes klubu, Jarosław Hausman w wywiadzie dla nas uspokaja kibiców, przedstawia plan na przyciągnięcie ich na trybuny, oraz mówi o spłacie zadłużenia wobec byłych zawodniczek. Zapraszamy do lektury!
Chillitorun.pl: Po dwóch porażkach – sporadycznie, ale jednak – pojawiają się opinie, że dziewczynom po przegranych partiach strasznie obniża się wola walki, że trener Vettori źle poukładał zespół. Z czego wynikają takie opinie?
Jarosław Hausman: Choć w Toruniu wielu takich jeszcze nie ma, to myślę, że doświadczony i znający piłkę siatkową kobiet kibic takiego niepokoju nie będzie podzielał. To pierwszy nasz sezon w Orlen Lidze od 25 lat. Po drugie dysponujemy takim, a nie innym budżetem. Po trzecie, z całą pewnością nie można zgodzić się z tym, że zespołowi brakuje woli walki, albo ambicji.
CT: Kibicom pewnie chodzi o porażki w drugich setach. W pierwszych siatkarki prezentują się dobrze, a później przychodzi wysoka przegrana…
JH: Z całą pewnością nie jest to brak motywacji. Jeśli coś się dzieje, to łatwiej mówić o przewadze doświadczenia pozostałych zespołów Orlen Ligi. Tylko ŁKS był podobnie doświadczony do nas. Z każdym kolejnym meczem – włącznie z tym z Bielsko-Białą – nie byliśmy uważani za faworyta. W przypadku Trefla mamy do czynienia z bardzo młodym zespołem, ale bardzo zgranym. Grającym ze sobą od kilku lat. Ta gra w polu jest zdecydowanie lepiej poukładana.
CT: A z czego wynika problem zawodniczek zagranicznych? Świetnie gra Ewelina Ryznar, kapitalne partie rozgrywa Ilona Gierak, a np. Rebecca Pavan sprawia wrażenie pogubionej…
JH: Siatkówka jest najbardziej zespołowym, ze wszystkich gier zespołowych. Możemy wyobrazić sobie świetną akcję indywidualną jakiegoś koszykarza, czy piłkarza. Ciężko wyobrazić sobie taką akcję w siatkówce. Z całą pewnością nie będzie grać dobrze rozgrywająca, jak będzie słabsze przyjęcie, a atakująca nie będzie zdobywać punktów, jak gorzej zagra rozegranie. To zespół naczyń połączonych.
CT: Transfery zagraniczne są więc udane?
JH: Tak. Robiliśmy je późno, a mimo wszystko trafiły do nas bardzo dobre i doświadczone zawodniczki, które na pewno w najważniejszych momentach pokażą klasę.
CT: Przed dziewczynami mecz z Budowlanymi Łódź – tu też będzie ciężko, zespół z Łodzi to kandydat do medali…
JH: Każdy mecz jest ważny. Najważniejsze będą jednak mecze z zespołami, z którymi będziemy w stanie wygrać. KSZO, Pałac, Legionovia… W pozostałych meczach będziemy zbierać doświadczenie i walczyć. Każda z zawodniczek musi poznać swoją koleżankę na boisku i jej nawyki. To przewaga innych zespołów.
CT: Przejdźmy do kwestii frekwencji. Na początku sezonu była świetna, ale zaczyna się obniżać. To wynik słabszej gry zespołu?
JH: Jestem przeciwnikiem nazywania kibiców z Torunia „kibicami sukcesu”. Wśród tych 1000-1500 osób, grupa 300-400 osób to bardzo zaangażowani kibice piłki siatkowej. Oni są z nami na dobre i złe. Mamy oczywiście świadomość, że ciężko będzie podwyższać frekwencję przy porażkach. Kibice to sens projektu, jakim jest sport. Nie ma on sensu bez kibiców.
CT: Z jakiej frekwencji klub będzie zadowolony?
JH: Myślę, że jesteśmy w stanie spokojnie na każdy mecz przyciągać po 1500 osób. Nie mówię o średniej, bo ją powinny podwyższać takie spotkania jak derby z Pałacem Bydgoszcz, czy mecze z Chemikiem Police. Chcemy jednak budować grupę kibiców, która będzie z nami niezależnie od wyniku.
CT: Macie pomysł na to, jak to zrobić?
JH: Pracuje nad tym sztab ludzi i szeroko pojęty dział marketingu. To na pewno przyniesie efekty, ale trzeba na to poczekać. Odnoszę się tu do popularności siatkówki w Polsce.
CT: Wśród rozmów z kibicami i sympatykami drużyny często przewija się kwestia zadłużenia klubu. Dochodzą do nas też informacje, że byłe zawodniczki będą walczyły o zaległe pieniądze. Jak bardzo klub jest zadłużony i czy może to wpłynąć na losy zespołu?
JH: Zadłużenie klubu to kwestia kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jednego wynagrodzenia i kilku premii dla byłych zawodniczek. Łącznie może to być kwota około 30 tysięcy złotych. Jestem przekonany, że do końca roku sobie z tym zadłużeniem poradzimy. Nie jest to zadłużenie, które wpływa na finansową kondycję klubu. Budżet klubu w granicach 1,8 miliona złotych jest zabezpieczony. Nasze kłopoty wynikają z tzw. cash flow, czyli przepływu środków finansowych. Ogromną część wartości na sezon otrzymujemy dopiero w nowym roku budżetowym, czyli w 2017. Podobnie jest z pieniędzmi z miasta.
CT: Możemy, więc uspokoić zawodniczki, że swoje pieniądze odzyskają, a kibiców, że sytuacja klubu jest stabilna?
JH: Taki jest cel. Jeżeli ktoś czuje się urażony, mam na myśli te zawodniczki, które czekają na zaległe środki to przepraszam i proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. Wszystkie zaległości będą zapłacone.