„Toruń to świetne miejsce do siatkówki” – rozmowa z Dominiką Sieradzan-Minicz

0
2264

W nowym sezonie w toruńskim klubie zobaczymy całkiem sporo młodych siatkarek, co nie oznacza, że zabraknie doświadczenia. Najbardziej utytułowaną i ograną zawodniczką będzie Dominika Sieradzan-Minicz. To chyba jeden z najgłośniejszych transferów w I Lidze!

Największe sukcesy 38-letnia przyjmująca odnosiła w barwach Muszynianki Muszyny – złoty oraz brązowy medal mistrzostw Polski. Z PTPS Farmutil Piła zdobyła z kolei srebro oraz krajowy puchar. Po ten sam zestaw sięgnęła we Francji z drużyną ASPTT Miluza. W rozmowie z ChilliToruń opowiada o Budowlanych Toruń, jak i swojej dawnej karierze. Zapraszamy do lektury!

ChilliToruń: Za wami pierwsze treningi. Czy widzisz potencjał w tych – głównie młodych – zawodniczkach?

Dominika Sieradzan: Jest to bardzo młody zespół. Jedyne, nad czym ubolewam to niepełny skład. Ciężej się tak trenuje. O ile siłownie czy bieganie można zrobić indywidualnie, o tyle w siatkówce potrzeba już szerokiego składu. Mimo to dajemy radę. Trener jest na tyle pomysłowy, a dziewczyny bardzo ambitne, przykładają się i chcą trenować, więc tylko czekać na owoce tej pracy.

CT: Czy trener, tudzież włodarze klubu zapowiadają kolejne transfery?

DS: Musi to nastąpić. Problem polega na tym, że mało zostało zawodniczek na tym rynku transferowym. Trzeba szukać. Może na czyimś nieszczęściu zbuduje się nasze szczęście. Wycofała przecież się Proxima, co jest dla nas pewną szansą.

CT: Zespół jest budowany od podstaw. Czy to trudne w tak krótkim czasie stworzyć zgrany monolit?

DS: Nie wiem, czy to jest trudne. Wydaje mi się, że to zależy od umiejętności indywidualnych. Kobieta specyficzną jest i z kobietą ciężką się pracuje, ale gdy przychodzi się do zespołu z pełnym zamiarem trenowania i grania, nic nie powinno stać na przeszkodzie. Język siatkarski jest krótki, więc nie ma problemów z dogadaniem się, mimo że występuje między nami pewna różnica wiekowa. Tylko chęci są potrzebne. Z resztą nie ma najmniejszego problemu.

CT: Jesteś najbardziej doświadczona w Budowlanych. Czy trener upatruje w tobie najpewniejszy punkt drużyny?

DS: Nie, ja bynajmniej tego nie odczuwam. Trener każdą traktuje na równi, do każdej podchodzi tak samo. Myślę, że zawsze powinno tak być. Obojętnie czy ma się 15, czy 30 lat, każdy ma takie same prawa.

CT: Czy w siatkówce potrzebna jest postać takiego typowego lidera, który na boisku uszereguje cały zespół? Czy jednak to zostawia się trenerowi?

DS: Nie. Fajnie, jeśli jest na boisku osoba z ciut większym doświadczeniem i wesprze swoją drużynę. Trener ma pierwsze zdanie, ale na placu gry to najbliższa zawodniczka musi pomóc. Na pewno jest to jakieś wsparcie i żadna przeszkoda.

CT: Jesteś w stanie zagwarantować walkę o mistrzostwo 1. Ligi?

DS: Na razie nie daję żadnej gwarancji, ponieważ nie mamy zbudowanego całego składu. Jeśli na treningu pojawi się dwanaście zawodniczek, można mierzyć siły na zamiary i próbować ocenić, na co ten zespół będzie stać. Na tę chwilę każdy stara się o dobrą formę. Na pewno tanio skóry nie sprzedamy. Będziemy się starać osiągnąć jak najlepszy wynik mimo trudności ze składem. Co Bozia da, to weźmiemy.

CT: Czy po tylu latach owocnej kariery, stawiasz przed sobą kolejne cele?

DS: Celem jest przede wszystkim dobra gra i wygrywanie. Pod tym warunkiem idzie się do przodu, nieważne czy zamiarem drużyny jest utrzymanie, pierwsza czwórka, czy medal. To ostanie najbardziej by nas ucieszyło.

CT: W twojej karierze przewinęło się sporo klubów. Który wspominasz najlepiej?

DS: Chyba Muszynę, bo najdłużej tam byłam. Spędziłam cztery lata, później miała przerwę, po czym wróciłam na rok. To moja taka najdłuższa kadencja w jednym zespole. Mimo że to miasteczko jest małe, żyło siatkówką. Nigdy złego słowa na nie bym nie powiedziała, chociaż krążą różne opinie typu – „ptaki stamtąd zawracają”, „nie ma co robić”… Miałam zupełnie inne odczucia.

CT: Miałaś też zagraniczne epizody.

DS: Szwajcaria to taki kraj, w którym sport jest na doczepkę. We Francji natomiast poziom cały czas wzrasta. Z roku na rok coraz lepiej podchodzi się do siatkówki. Może ta kobieca nie dorównuje męskiej, ale pracuje się nad tym. Przychodzą tam coraz lepsze zawodniczki. Ponadto nigdy nie było problemów organizacyjnych, tak jak czasami bywa to u nas.

CT: Powróćmy na grunt toruński. Czy to dobre miejsce, by zbudować siatkówkę na wysokim poziomie?

DS: Wydaje mi się, że tak. Co ważne, mogą tu też grać młode dziewczyny, bo jest możliwość studiowania. Ja swoją karierę zaczynałam w Krakowie, gdzie siatkówkę łączyłam z nauką. Tutaj też jest to do pogodzenia. To ważne dla wschodzących zawodniczek. Nigdy nie byłam w Toruniu. Miasto jest przepiękne. Fajnie mi się tu żyje i całkiem dobrze jeździ. Mówi się, że są korki, a ja dojeżdżam w dziesięć minut. Sporo się tu dzieje, jest dużo atrakcji i w dodatku stawia się na sport. Toruń to świetne miejsce na siatkówkę! Jak najbardziej warto tu grać.

CT: No to na koniec… wybierasz się na Bella Skyway?

DS: (Śmiech) Nie wiem, zobaczę czy będę miała siłę. Musiałabym też to pogodzić czasowo, a to nie będzie łatwe, ponieważ mam małego synka. Słyszałam, że jest to piękny festiwal. Widziałam reklamy, więc wszystkich serdecznie zapraszam do Torunia!