Przed żużlowcami Get Well Toruń najważniejszy mecz w sezonie – rewanżowy półfinał w Zielonej Górze. W ubiegłą niedzielę podopieczni Roberta Kościechy i Jacka Gajewskiego dość pewnie poradzili sobie z drużyną Ekantor.pl Falubazu i wypracowali sobie dziesięciopunktową przewagę przed spotkaniem rewanżowym. Czy taka zaliczka starczy, by z powodzeniem walczyć o finał? Odpowiedź na to pytanie poznamy już w niedzielę. „Anioły” czeka arcytrudne spotkanie
Ostatnie lata nie były najlepsze dla toruńskiego żużla. Przede wszystkim brakowało oczekiwanych sukcesów. Przed sezonem wciąż był stawiany jeden cel – mistrzostwo Polski. By go osiągnąć, zawsze był dobierany maksymalnie jak najlepszy skład. Co roku jednak efekt był ten sam – fiasko, bądź też medal z innego kruszcu niż złoty. Aktualnie o „Aniołach” można mówić z czystym sumieniem, jako o pretendentach do złota. Nareszcie toruńska drużyna ma wszystko, by wygrać PGE Ekstraligę. Głównym atutem torunian jest wyrównany skład z trójką liderów w postaci Martina Vaculika, Chrisa Holdera i Grega Hancocka. Ponadto wspiera ich druga linia z Pawłem Przedpełskim na czele. Toruńscy kibice mają zatem powody do zadowolenia.
Kolejnym atutem torunian jest dziesięciopunktowa przewaga po pierwszym półfinale w Toruniu. Daje to z pewnością komfort psychiczny przed rozpoczęciem meczu rewanżowego. To w gestii gospodarzy będzie jak najszybsze dogonienie gości i walka o awans do finału. Nie będzie to jednak takie proste. O ile Get Well nie ma luk w składzie, to w drużynie „Myszki Miki” można przynajmniej jedną znaleźć. Przede wszystkim jest nią Jarosław Hampel. Wychowanek Polonii Piła wrócił na tor po wielomiesięcznej rehabilitacji i gołym okiem widać, że nie przypomina w niczym żużlowca sprzed kontuzji. Podczas pierwszego półfinału w Toruniu Hampel zdobył zaledwie jedno „oczko” i dawał się łatwo wyprzedzać na trasie. Widać więc, że nie jest on najmocniejszym punktem zielonogórzan i jego słaba dyspozycja może być wodą na młyn dla gości.
Co będzie kluczem do sukcesu w Zielonej Górze? Przede wszystkim odpowiednie spasowanie sprzętu z torem. Od tego będzie zależał cały przebieg spotkania. By awansować do finału, cały zespół będzie musiał znaleźć dobre ustawienia w swoich motocyklach. Kolejną kwestią będzie postawa drugiej linii. O ile można się spodziewać, że Holder, Vaculik i Hancock będą bić się raczej o pierwsze pozycje, to tego nie można powiedzieć o Gomólskim oraz Miedzińskim. To oni będą odgrywali kluczowe role w meczu rewanżowym i muszą robić wszystko, by dojeżdżać do mety zawsze przynajmniej na trzeciej pozycji. W przypadku niepowodzenia szybszych kolegów w walce o zwycięstwo w biegu, będzie remis – czyli korzystny wynik dla torunian. Oczywiście o ile ci teoretycznie lepsi będą jeździć na miarę oczekiwań.
Rzadko kiedy w ostatnich latach pojawiała się lepsza okazja, by awansować do finału i walczyć w nim z powodzeniem o złoto. W końcu torunianie są realnymi kandydatami do zwycięstwa w lidze, ale, by to zrobić, trzeba najpierw obronić dziesięciopunktową przewagę w Zielonej Górze. To jest w zasięgu drużyny Get Well Toruń. Kiedy, jak nie teraz? I co jak się nie uda? Będzie można sobie już tylko pluć w brodę i rwać włosy z głowy. Wraz z resztą Torunia.