Już od ponad 12 lat toruński klub żużlowy startuje w rozgrywkach PGE Ekstraligi pod różnymi nazwami. Jednak dla znacznej większości kibiców zgodnie z tradycją wciąż jest – Apator Toruń. W ubiegłym roku głośno było o planach powrotu do tej historycznej nazwy, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dziś władze klubu ponownie wracają do tematu
– Dyskusja o powrocie do tradycyjnej nazwy jest cały czas aktualna i przewija się podczas naszych spotkań. Wiadomo, że dla kibiców jest to ważny element i pewnie chcieliby utożsamiać go ze swoją drużyną, która nazywałaby się Apator. Nie jest to jednak takie proste i nie można się w tej sprawie kierować tylko emocjami. Przyznam się, że mi też zdarza się krzyknąć za kibicami „Apator” i wcale się tego nie wstydzę, mimo że jestem przewodniczącym Rady Nadzorczej Klubu Sportowego Toruń. W żużlu jestem od 30 lat i ta drużyna zawsze będzie Apatorem – mówi Adam Krużyński na łamach Przeglądu Sportowego.
Największą przeszkodą do zmiany nazwy klubu jest fakt istnienia przedsiębiorstwa o takiej samej nazwie. Firma Apator to spółka notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych, która jest pionierem we wdrażaniu innowacyjnych rozwiązań technicznych. Pod względem produkcji aparatury pomiarowej czy łączeniowej jest liderem nie tylko w Polsce, ale również w Europie Środkowo-Wschodniej. Włodarze tej spółki nie są obecnie zainteresowani powrotem do wspierania żużla, a to zasadniczo komplikuje całą sytuację. Jeśli chodzi o prawny aspekt tej sprawy to jest on znacznie mniej problematyczny. Prawa do nazwy są obecnie po stronie stowarzyszenia, a klub musiałby ewentualnie upewnić się czy może legalnie jej używać.