Inauguracja tegorocznego cyklu SEC na Motoarenie zbliża się wielkimi krokami. Warto więc się dowiedzieć jak przebiegała rywalizacja o tytuł mistrza Europy, od początku tych rozgrywek
Żeby rozmawiać o SEC-u czy samej idei Indywidualnych Mistrzostw Europy, należy przenieść się w czasie do Monachium w roku 1995. Wtedy właśnie powstała Międzynarodowa Unia Motocyklowa (UEM), pod której auspicjami rozgrywano pierwsze kontynentalne czempionaty. Z początku UEM organizowała Indywidualne Mistrzostwa Europy Juniorów do lat 19 oraz Klubowy Puchar Europy, w którym siłą rzeczy startowali także seniorzy. Szczególną estymą cieszył się juniorski czempionat, który był rozgrywany już wcześniej, w latach 1977-1987, ale pod kuratelą Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM). UEM przyczyniła się zatem do reaktywacji juniorskich mistrzostw Europy, które są rozgrywane zresztą do dnia dzisiejszego.
Przełomem okazał się rok 2001. Wtedy właśnie UEM wcieliła w życie Indywidualne Mistrzostwa Europy, tym razem dla seniorów. Przez jedenaście lat żużlowcy zmagali się w kwalifikacjach do jednodniowego finału, który wyłaniał najlepszego z nich. Do 2011 roku finał ten odbywał się w dziesięciu krajach, z czego najwięcej (dwa razy) w Polsce.
Jednodniowe finały IME na przestrzeni lat:
2001 – Heusden – Zolder (Belgia)
2002 – Rybnik (Polska)
2003 – Slany (Czechy)
2004 – Holsted (Dania)
2005 – Lonigo (Włochy)
2006 – Miszkolc (Węgry)
2007 – Wiener Neustadt (Austria)
2008 – Lendava (Słowenia)
2009 – Togliatti (Rosja)
2010 – Tarnów (Polska)
2011 – Równe (Ukraina)
Aż w siedmiu z jedenastu jednodniowych finałów, o mistrzostwie Europy decydował wyścig dodatkowy. Tylko czterokrotnie mistrz Starego Kontynentu był wyłaniany po dwudziestu regulaminowych gonitwach. Ta sztuka udała się Bohumilowi Brhelowi (2001), Juricy Pavlicowi (2007), Matejowi Zagarowi (2008) oraz Sebastianowi Ułamkowi (2010). To właśnie Polak jest, jak na razie, jedynym zawodnikiem, któremu udało się zdobyć w finale czempionatu komplet punktów.
Do nietypowego rozstrzygnięcia doszło w 2008 roku w Lendavie. Całe zawody z dorobkiem 14 punktów wygrał Słoweniec Matej Zagar. Lecz tylko on, po regulaminowych dwudziestu biegach, był pewny podium, bo za nim uplasowało się aż sześciu zawodników z urobkiem dziewięciu „oczek”. Podjęto więc decyzje o rozegraniu miniturnieju, który miał rozstrzygnąć o ostatecznej kolejności w zawodach. Odjechano zatem cztery dodatkowe wyścigi, tj. dwa półfinały (w których żużlowcy rywalizowali w trzyosobowym składzie), baraż (wystąpili w nim zawodnicy, którzy zajęli drugie i trzecie miejsce w półfinale) oraz finał (do którego awansowali zwycięzcy półfinałów i dwóch pierwszych zawodników z barażu). Ostatecznie dwudziestą czwartą gonitwę wygrał Sebastian Ułamek, co dało mu wicemistrzostwo Europy. Tuż za nim uplasował się Mads Korneliussen.
W roku 2012 walka o tytuł Indywidualnego Mistrza Europy nabrała zupełnie innej formy. Kwalifikacje i jednodniowe finały zastąpił cykl, działający na tej samej zasadzie co Speedway Grand Prix, tylko paręnaście turniejów w sezonie, zastąpiły cztery. Te rozgrywki nie cieszyły się powodzeniem u zawodników. Brali w nich udział żużlowcy, którzy nie mieli szans na rywalizację w GP, a ci co już tam byli woleli skupić się na walce o mistrzostwo świata i rezygnowali z europejskiego czempionatu. Dzięki temu mistrzostwo Europy zdobył Ales Dryml. Wszystko uległo zmianie rok później, kiedy prawa do organizacji IME przejęła toruńska firma One Sport. Rozgrywki zostały wprowadzone w zupełnie inny wymiar. Na starcie wyścigów o IME w końcu zaczęli stawać zawodnicy ze światowej czołówki, a to był bodziec, który przyciągnął kibiców na trybuny. Zmianie uległa też nazwa rozgrywek z IME na SEC, tj. Speedway European Championships.
Pierwszy turniej pod nazwą SEC odbył się w Gdańsku, a zwyciężył w nim Emil Sajfutdinow. Dokonał tej sztuki ponownie miesiąc później w Togliatii, w swoim rodzinnym kraju. Nie dane było mu jednak kontynuować zwycięski marsz. Uniemożliwiła mu to poważna kontuzja, której nabawił się podczas półfinałowego meczu polskiej Ekstraligi pomiędzy Unibaxem Toruń a Dospelem Włókniarz Częstochowa (którego barwy wówczas reprezentował). Zrządzenie losu wykorzystał Krzysztof Kasprzak, który okazał się najlepszy w trzecim turnieju SEC, w chorwackim Gorican. Nie powtórzył tego jednak w ostatnich zawodach cyklu w Rzeszowie. Zrobił to za niego Martin Vaculik, który po tych zawodach cieszył się także z mistrzostwa Europy.
W sezonie 2014, do walki o mistrzowską koronę znów ruszył Emil Sajfutdinow, i ponownie jak w roku 2013 dwa pierwsze starty w SEC-u wygrał. Trzeci turniej padł łupem Nickiego Pedersena, z którym zawsze Rosjanin miał „na pieńku”. To właśnie pojedynki tych dwóch żużlowców, elektryzowały kibiców podczas każdego turnieju cyklu. Pogodził ich ostatecznie Grigorij Łaguta, który wygrał ostatnie zawody. Odbywały się one na torze starszego z braci Łagutów, tj. w Częstochowie. Nie on jednak odbierał puchar dla najlepszego żużlowca Europy. Z walki Sajfutdinow – Pedersen ostatecznie zwycięsko wyszedł ten pierwszy, i to on cieszył się pod Jasną Górą ze zwycięstwa w cyklu.
Tak na przestrzeni lat układała się rywalizacja o tytuł mistrza Europy na żużlu. Już w sobotę na Motoarenie ta historia zacznie pisać sie na nowo. Kto zwycięży turniej inauguracyjny? Czy będzie to Nicki Pedersen? Może Emil Sajfutdinow? Albo zaskoczy nas ktoś inny ze stawki zawodników? Dzisiejszy żużel jest całkowicie nieprzewidywalny, a sezon 2015 w szczególności. I na takie nieprzewidziane rezultaty właśnie liczymy. A jaka okaże się rzeczywistość? Przekonamy się w sobotni wieczór.