Z „Bykami” o kolejne dwa punkty – „Anioły” jadą do Leszna

0
1564

Get Well Toruń od dłuższego czasu jest wymieniany, jako jeden z kandydatów do zwycięstwa w PGE Ekstralidze. W minioną niedzielę sami torunianie potwierdzili swoje aspiracje, pewnie wygrywając z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra. Przed „Aniołami” kolejne ciężkie wyzwanie – wyjazd do Leszna

Ligowe klasyki pomiędzy Lesznem, a Toruniem zawsze dostarczały kibicom niespotykanych emocji. Spotkania tych  drużyn niezmiennie charakteryzowały znakomite wyścigi, determinacja, walka do ostatnich centymetrów oraz wiele kontrowersji. Chociaż w rywalizacji leszczyńsko-toruńskiej lepiej wypadają Wielkopolanie, to zawsze trudno było wskazać faworyta spotkania. Tym razem może być zupełnie inaczej.

Aktualnie drużyna Adama Skórnickiego zajmuje piątą pozycję w tabeli PGE Ekstraligi. Tak słabe miejsce wynika z dwóch porażek, które leszczynianie ponieśli w Tarnowie i… na własnym torze w meczu ze Stalą Gorzów! Mistrzowie Polski znajdują się w bardzo trudnej sytuacji nie tylko ze względu na zajmowane miejsce. Drużyna jest zdziesiątkowana. Cały czas niezdolny do jazdy jest Emil Sajfutdinow, który nabawił się kontuzji podczas toruńskiego turnieju Speedway Best Pairs. Ponadto we wtorek urazu doznał Peter Kildemand i jego piątkowy występ znajduje się pod dużym znakiem zapytania. Niepewny jest również start Daniela Kaczmarka, który podczas młodzieżowego turnieju w Pardubicach upadł na tor i mocno się poobijał.

Problemy kadrowe leszczynian mogą być wodą na młyn dla Get Well Toruń. Drużyna Jacka Gajewskiego pokazała w pierwszym meczu w sezonie swoją siłę i z całą pewnością będzie chciała zademonstrować ją jeszcze raz w starciu z odwiecznym rywalem. Sprzymierzeńcem torunian może być tor na „Smoczyku”. Nawierzchnia w Lesznie zawsze odpowiadała Adrianowi Miedzińskiemu, który potrafił zdobywać na niej wiele punktów. Duże komplety gromadzili tam również Paweł Przedpełski i Greg Hancock. Ponadto znakomicie prezentują się Martin Vaculik oraz Chris Holder. Przełożenie się na trudny leszczyński tor nie powinno być dla tych zawodników najmniejszym problemem i „Anioły” mogą rozegrać ten mecz po swojemu. Kibice liczą również na przełamanie Kacpra Gomólskiego. „Ginger” co prawda doskonale sprawował się w sparingach przedsezonowych, ale w meczu z Zieloną Górą zdobył tylko dwa punkty. Czy Gomólski pokaże pazur w starciu z „Bykami”? Odpowiedź na to pytanie poznamy już w piątek.

Trzeba zaznaczyć, że zawodnicy Get Well znakomicie prezentują się drużynowo. To jest ich ogromny atut. Nareszcie czuć w zespole ducha jedności, a jego z kolei brak w szeregach Unii. „Byki” w swoim składzie mają Nickiego Pedersena, który nie potrafi jeździć drużynowo. Zawsze walczy o swoje punkty. Już nieraz był przyczyną kłopotów swojej drużyny. Do tego dochodzi plaga kontuzji, jaka spadła na leszczynian. Takie zdziesiątkowanie nie wpływa korzystnie na zjednoczenie drużyny i zachodzi wielkie prawdopodobieństwo, że Unia przegra drugi mecz u siebie. Jest ono tym większe, że Get Well Toruń i Stal Gorzów są wymieniane przez ekspertów, jako drużyny o tym samym potencjale i takiej samej sile. Jeśli więc gorzowianom się udało, to czemu „Anioły” mają być gorsze?