Półtorej godziny przyszło czekać kibicom zgromadzonym na MotoArenie na pierwszy bieg szlagieru Get Well Toruń – Unia Leszno. W punktualnym rozpoczęciu zawodów przeszkodziła pogoda. Warto jednak było zostać na stadionie. W zamian za cierpliwość, kibice zobaczyli żużel na najwyższym światowym poziomie i mecz pełen emocji. Niestety, po raz czwarty żużlowcy Get Well okazali się gorsi od przeciwników
Mecz z Unią Leszno dla drużyny Jacka Gajewskiego miał być początkiem marszu w górę tabeli. Kibiców pozytywnie nastrajały dobre wyniki osiągane przez zawodników Get Well w zawodach indywidualnych, a także to, że szlagier kolejki miał być rozgrywany w Toruniu. Niestety, w perfekcyjnym przygotowaniu toru przeszkodziła pogoda. Opady deszczu zmoczyły wewnętrzne fragmenty toru, przez co pierwsze biegi były całkowitą loterią. Zawodnicy mieli problem z płynnym przejazdem tymi częściami toru. Dopiero po pierwszej serii startów większość przełożyła się dobrze do toruńskiej nawierzchni i widowisko zaczęło się na dobre.
W pierwszych czterech wyścigach torunianom sprzyjało szczęście. Podopieczni Jacka Gajewskiego mogli przegrywać już kilkoma punktami, ale w pierwszym wyścigu defekt zaliczył Emil Sajfutdinow, co spowodowało, że gonitwa zakończyła się zwycięstwem 4:2 pary Michael Jepsen Jensen – Chris Holder. W trzecim wyścigu podobny pech spotkał Piotra Pawlickiego. Najlepszy jednak okazał się Janusz Kołodziej, który w pokonanym polu zostawił Adriana Miedzińskiego i słabego Pawła Przedpełskiego.
W trakcie meczu sytuacja zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Wynik raz był korzystny dla gospodarzy, by następnie na dwupunktowe prowadzenie wyszli leszczynianie. Podobnie było na torze. Zawodnik, który zdobył trójkę, w następnym wyścigu mógł nie zdobyć punktu. Doskonałym przykładem na to może być Nicki Pedersen, który zdobył osiem „oczek” i w pięciu startach przyjechał do mety na każdej możliwej pozycji. Podobnie sytuacja miała się po stronie Get Well z Chrisem Holderem. Australijczyk nie potrafił przez cały mecz ustabilizować swojej jazdy, co sprawiło, że zdobył tylko sześć punktów i tym samym zaliczył kolejny słaby występ w tym sezonie.
Przewagą, jaką Leszno miało nad przeciwnikami, z całą pewnością byli juniorzy. Dominik Kubera i Bartosz Smektała byli w stanie rywalizować nawet z seniorami i zdobywać na nich punkty. Ostatecznie razem zebrali ich osiem, podczas gdy Daniel Kaczmarek i Igor Kopeć Sobczyński zaledwie trzy.
Patrząc na mecz przekrojowo, śmiało można wysnuć tezę, że w toruńskiej drużynie powoli zaczyna istnieć dobrze znana kibicom sytuacja, w której trzech zawodników jedzie u siebie dobrze, a cała reszta „ciągnie ogony”. Nie można mieć pretensji do Grega Hancocka, Adriana Miedzińskiego, Michaela Jepsena Jensena oraz Igora Kopcia-Sobczyńskiego. Ta czwórka spełniła swoje zadanie. Natomiast postawa Chrisa Holdera, Pawła Przedpełskiego i Daniela Kaczmarka zdaje się być jakimś nieporozumieniem. Cała trójka miała być trzonami drużyny, w tym Kaczmarek pewnym punktem formacji juniorskiej. Tymczasem wszyscy zawodzą oczekiwania kibiców i władz. Ich postawa może być kluczowa w meczach wyjazdowych, które, podobnie jak domowe, nie układają się dla torunian zbyt dobrze. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jeśli nic w Get Well się nie zmieni, to toruńską drużynę czeka pierwsza od dekady walka o utrzymanie w lidze. Szanse na awans do fazy play-off już są iluzoryczne. Ewentualna porażka za tydzień w Częstochowie przekreśli je całkowicie.
Powiedzieli po meczu:
Piotr Baron (trener FOGO Unii Leszno): Nasza drużyna naprawdę dzisiaj pokazała charakter. Po ostatnim, nieudanym dla nas, meczu chcieliśmy zatrzeć plamę i to nam się dzisiaj udało. Odrobiliśmy stracone punkty, co nas bardzo cieszy.
Janusz Kołodziej (FOGO Unia Leszno): Dobrze mi się dzisiaj jeździło. Najbardziej cieszę się z tego, że wygraliśmy zawody. Dla nas te punkty są bardzo ważne. U niektórych zawodników widać było zmęczenie, bo w ostatnich dniach było dużo jazdy. Losy tego meczu mogły w dużym stopniu od stopnia zmęczenia żużlowców zależeć. Zawodnicy nie do końca byli sobą. Mieliśmy w niektórych biegach pecha, bo Emila i Piotra spotkały defekty, a my z kolei traciliśmy z Nickim pozycje. Mieliśmy pecha, ale koniec końców udało się wygrać i to jest najważniejsze.
Robert Kościecha (trener Get Well Toruń): Nasza sytuacja jest bardzo nieciekawa. Po czterech meczach nie mamy punktów. Dzisiaj przegraliśmy w ostatnim biegu, co nas bardzo boli. Mecz na pewno był ciekawy dla kibiców i emocjonujący. Nie chcę się wypowiadać o zawodnikach, bo nie ma to na razie sensu. Zdobyte przez nich punkty mówią same za siebie. Daniel Kaczmarek stracił przed meczem najlepszy swój silnik i po tym chyba troszkę psychicznie siadł. Akurat do niego nie mamy pretensji – do juniorów nigdy. Oni wciąż są młodzi i dalej się uczą.
Fogo Unia Leszno – 46
1. Emil Sajfutdinow –8+2 (d,2*,2,3,1*)
2. Peter Kildemand – 10+1 (2,3,1*,1,3)
3. Piotr Pawlicki – 3 (d,0,3,0)
4. Janusz Kołodziej – 9+2 (3,2,2*,1*,1)
5. Nicki Pedersen – 8 (0,1,3,2,2)
6. Dominik Kubera – 3+1 (2*,0,1)
7. Bartosz Smektała – 5 (3,2,0)
Get Well Toruń – 44
9. Chris Holder –6+1 (1,2*,0,3,0)
10. Michael Jepsen Jensen – 12 (3,3,1,3,2)
11. Adrian Miedziński – 10 (2,1,2,2,3)
12. Paweł Przedpełski – 2+1 (1,0,1*,0)
13. Greg Hancock – 11+1 (3,3,3,2*,0)
14. Igor Kopeć-Sobczyński – 2 (1,1,0)
15. Daniel Kaczmarek – 1 (0,1,0)
(Źródło wyników: wp.sportowefakty.pl)