Do znalezienia się w fazie play-off toruńskiej drużynie brakuje tylko jednego wygranego spotkania. Od dwóch tygodni żużlowcy KS Toruń podejmują starania, aby ten warunek spełnić. Niestety, jak na razie nieskutecznie. Po porażce z Unią Leszno u siebie przyszedł czas na mecz w Grudziądzu, który zakończył się zwycięstwem gospodarzy
To miał być wyrównany mecz z lekką dominacją toruńskiej ekipy, która miała ostatecznie wygrać całą rywalizację. Rzeczywistość okazała się po raz kolejny zupełnie inna niż przedmeczowe spekulacje. Torunianie po słabym spotkaniu ulegli GKM-owi Grudządz 49:41. Znów zawiedli zawodnicy drugiej linii – Jason Doyle, Adrian Miedziński i Kacper Gomólski zdobyli łącznie tylko 11 punktów. To bardzo słaby wynik, biorąc pod uwagę fakt, że każdego z nich stać na zdobycie tylu „oczek” w jednym spotkaniu. Kolejny raz siła toruńskiego zespołu opierała się na Pawle Przedpełskim i Chrisie Holderze, którzy z pomocą Grigorija Łaguty starali się niwelować stratę do grudziądzan. Niestety bezskutecznie.
Słaba jazda torunian i świetna forma dnia dała grudziądzanom zadowalający wynik. Pozytywnie kibiców gospodarzy zaskoczył jeżdżący wcześniej w kratkę Rafał Okoniewski, który w derbach zdobył komplet punktów. Wielką niewiadomą przed spotkaniem była dyspozycja Tomasza Golloba, który dzień wcześniej był obecny w parku maszyn podczas zawodów SEC, ale w samym turnieju nie wystartował ze względów zdrowotnych. Nawet jeśli byłemu mistrzowi świata coś dolegało, to nie było tego po nim widać. Gollob zdobył w całym meczu dziesięć punktów, walnie przyczyniając się do zwycięstwa grudziądzan. Znakomicie wtórował mu Artiom Łaguta zdobywając tyle samo „oczek” co Polak. Z pewnością lepszej postawy kibice spodziewali się po Krzysztofie Buczkowskim. Wychowanek bydgoskiej Polonii przywiózł do mety 7 punktów, będąc przy tym solidnym zawodnikiem drugiej linii. Po raz kolejny fanów grudziądzkiej drużyny zawiedli juniorzy – Marcin Nowak i Hubert Łęgowik zdobyli wczoraj łącznie tylko trzy punkty, pozostając tym samym bez parowo wygranego biegu w tym sezonie PGE Ekstraligi.
Świetny początek zawodów zaliczyli gospodarze, którzy już po pięciu gonitwach prowadzili 19:11. Nie powiększyli jednak swojej przewagi, bo kolejne dwa wyścigi padły łupem torunian i przed przerwą, po siódmym biegu, był już remis 21:21. Następna gonitwa z pewnością na długo pozostanie w pamięci grudziądzkich kibiców, a to za sprawą fantastycznej jazdy Artioma Łaguty. Rosjanin dobrze wystartował, ale na pierwszym wirażu podniosło mu motocykl i spadł na ostatnie miejsce. Młodszy z braci Łagutów rzucił się w pogoń za rywalami i napędzał się po zewnętrznej. Najpierw minął Łęgowika, a potem jadąc na drugim łuku, pod samą bandą, na drugim kółku wyprzedził Jasona Doyle’a, a następnie z łatwością minął Kacpra Gomólskiego.
Przed biegami nominowanymi jeszcze wszystko było możliwe. Torunianie mieli szansę na wygraną. Warunek był jeden – wygrać ostatnie dwa biegi, w tym jeden podwójnie. Niestety, ambitne plany drużyny toruńskiej spaliły na panewce już w wyścigu czternastym. Bezkonkurencyjny był w nim Paweł Przedpełski, ale Jason Doyle w dalszym ciągu nie potrafił dopasować się do toru i przyjechał na metę ostatni. Na dobicie torunian, grudziądzanie wygrali jeszcze ostatnią gonitwę i to oni cieszyli się ze zwycięstwa w derbach. Na szczęście KS Toruń nie wyjechał z Grudziądza z pustymi rękoma. Wysokie zwycięstwo w Toruniu zapewniło naszej drużynie punkt bonusowy, który może się okazać bezcenny w walce o play-off.
W tym momencie torunianie znajdują się na czwartej pozycji, która premiuje drużynę do udziału w fazie pucharowej. Tuż za nimi, z jednym punktem straty, jest SPAR Falubaz Zielona Góra. „Myszka Miki” za tydzień będzie rywalizować u siebie z grudziądzanami. Prawdopodobieństwo wygranej naszych sąsiadów zza miedzy jest, delikatnie mówiąc, bardzo małe, a zatem to zielonogórzanie będą się cieszyć z trzech punktów. Wtedy musieliby liczyć na potknięcie torunian w meczu z Tarnowem. Wniosek zatem jest jeden – żeby znaleźć się w fazie play-off trzeba wygrać mecz z tarnowianami i to najlepiej jak najwyżej, aby cieszyć się z bonusu i mieć zapewniony awans do dalszej części rozgrywek.